W obronie prawdy o ludobójstwie ukraińskim dokonanym na Polakach zamieszkujących Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej Polskiej

OŚWIADCZENIE

Zarządu Głównego Ruchu Patriotycznego

w obronie prawdy o ludobójstwie ukraińskim dokonanym na Polakach zamieszkujących

Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej Polskiej

4 czerwca 2025 roku Sejm uchwalił ustawę „o ustanowieniu 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej”. Za przyjęciem tej ustawy głosowało 435 posłów, nikt nie był przeciw, a jeden poseł wstrzymał się od głosu. Senat zatwierdził ją bez poprawek, a po podpisaniu przez Prezydenta Andrzeja Dudę, weszła w życie z dniem 5 lipca 2025 roku, ustanawiając nowe święto państwowe. Wybrana data upamiętnia Krwawą Niedzielę, która miała miejsce 11 lipca 1943 roku. W tym dniu nastąpiło apogeum zbrodni ukraińskiej na bezbronnej ludności polskiej, kiedy to krwiożercze bandy UPA, wspierane przez chłopów ukraińskich, zaatakowały równocześnie około 100 polskich miejscowości na Wołyniu.

Ruch Patriotyczny z satysfakcją odebrał decyzję polskiego parlamentu, a w szczególności prawie jednogłośne jej podjęcie, co wobec wcześniejszej postawy tzw. elity politycznej stanowi pozytywne zaskoczenie dla środowisk kresowych i patriotycznych, które od dziesięcioleci walczą o godne upamiętnienie ofiar Rzezi Wołyńskiej. W przeszłości często mieliśmy do czynienia z tchórzostwem polityków, którzy łatwo ulegali presji wpływowego lobby ukraińskiego, co skutkowało brakiem stosownej reakcji na nasze postulaty oraz próbami zamilczenia i zakłamania tej ohydnej zbrodni przeciwko ludzkości. W końcu, po wielu latach, starania ludzi dobrej woli, którym chodziło „nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę”, zostały zauważone przez najwyższe władze w naszym państwie. Stało się to dzięki konsekwentnym działaniom środowisk kresowych i patriotycznych oraz rozpowszechnianej przez nie wiedzy o tych straszliwych wydarzeniach, która zaczęła coraz szerzej docierać do opinii publicznej. Wobec wzrastającej świadomości społecznej, politycy nie mogli już dłużej zachowywać biernej postawy i tłumaczyć się koniecznością utrzymania „dobrych” stosunków z Ukrainą. Otrzeźwiającym dla nich mogło być też niewdzięczne zachowanie władz państwa ukraińskiego, które, zmagając się z inwazją rosyjską i otrzymując ogromne wsparcie od Polski, nie wykonało żadnych działań, aby zadośćuczynić polskim oczekiwaniom w sprawie godnego uczczenia i pochówku ofiar ludobójstwa ukraińskiego.

Pomimo deklarowanej przez Ukraińców chęci dokonania ekshumacji pomordowanych Polaków, prace wykonano dotychczas tylko w Puźnikach w obwodzie tarnopolskim, gdzie w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku nacjonaliści ukraińscy wymordowali 120 kobiet, mężczyzn i dzieci. Wydano też zgodę na ekshumacje polskich żołnierzy poległych we wrześniu 1939 roku w bitwie stoczonej z wojskami niemieckimi pod Zboiskami koło Lwowa. Jednak nadal nie możemy się doczekać rozpoczęcia poszukiwań szczątków naszych rodaków na Wołyniu, gdzie skala zbrodniczego procederu była największa. W zamian za to MSZ Ukrainy wystosowało oświadczenie krytycznie oceniające ustawę sejmową z 4 czerwca 2025 roku, jako „sprzeczną z duchem dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą a Polską”. Powołano też nowego szefa ukraińskiego IPN, Ołeksandra Ałfiorowa, historyka i oficera 3. Brygady Szturmowej wywodzącej się z Pułku „Azow”, który wcześniej relatywizował rolę kolaboracyjnej formacji ochotniczej – 14 Dywizji Waffen-SS „Galizien”, obciążonej licznymi zbrodniami na Polakach w Małopolsce Wschodniej i na Lubelszczyźnie w 1944 roku, w tym w Hucie Pieniackiej. 

W świetle tych faktów i wcześniejszych doświadczeń trudno oczekiwać od strony ukraińskiej uczciwego podejścia do uregulowania spornych spraw historycznych, które stanowią zarzewie konfliktu między naszymi narodami. Nie możemy się bowiem zgodzić na relatywizowanie zbrodni ukraińskich i zrównywanie ofiar z katami. Nie ma także naszej akceptacji dla gloryfikacji zbrodniarzy, których kult kwitnie na Ukrainie, o czym świadczy używana tam powszechnie symbolika banderowska i wszechobecne pomniki krwawych rezunów z UPA. Ukraińcy od dawna starają się ukryć niewygodne dla nich fakty, bo zapewne obawiają się podważenia kultu UPA, który stał się fundamentem ukraińskiej tożsamości narodowej. Może to także zrujnować wizerunek ich państwa na arenie międzynarodowej. Polscy politycy niejednokrotnie deklarowali, że Ukraina „z Banderą do Europy nie wejdzie”, ale prawda historyczna i pamięć o ofiarach często przegrywały z kalkulacjami politycznymi. Dlatego nawet teraz, gdy cały nasz region stanął w obliczu zagrożenia ze strony imperializmu rosyjskiego, nie możemy zamykać ust i poświęcać pamięci o ofiarach Rzezi Wołyńskiej, w imię „zepsucia” relacji z Ukrainą, ponieważ narody budują dobre stosunki na prawdzie, a nie na jej wyparciu. Musimy również zachować czujność i wywierać stały nacisk na nasze władze, bo jest to czas próby dla polskich polityków, którzy nie mogą ulec ukraińskim szantażom. Jest to też sprawdzian dla Ukraińców, którzy powinni wykazać się szczerością intencji wobec oczekiwań strony polskiej, a nie zasłaniać się stanem wojny z rosyjskim agresorem. Wiemy bowiem z historii wzajemnych relacji polsko-ukraińskich, że dla Kijowa nigdy nie było dogodnego czasu na podjęcie uczciwego dialogu z Polakami.

Skala hekatomby Polaków na Kresach Południowo-Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej jest przerażająca. W wyniku prowadzonego konsekwentnie ludobójstwa, w latach 1939-1945 i jeszcze długo po zakończeniu II wojny światowej, ukraińscy oprawcy wymordowali ponad 100 tysięcy naszych rodaków. Ich dokładna liczba do dziś nie jest znana, a większość z nich wciąż nie doczekała się godnego pochówku i upamiętnienia. Przerażającym jest też to, że tych ohydnych zbrodni dokonywali najczęściej ukraińscy sąsiedzi, którzy żyjącym wśród nich Polakom przynieśli śmierć i pożogę. Mordowano całe rodziny – dzieci, kobiety i starców, a robiono to w bestialski sposób, często przy użyciu siekier, wideł, pił, a niekiedy nawet gołymi rękami. Te zbrodnie nie były dziełem przypadku ani chaotycznego odwetu, lecz były częścią zaplanowanej i systematycznie realizowanej ludobójczej czystki etnicznej, która miała doprowadzić do całkowitego wyniszczenia polskiej ludności kresowej. Majątek pomordowanych rabowano, a zaatakowane polskie wsie podpalano, aby uniemożliwić ponowne osiedlenie się. Banderowskie ludobójstwo, którego głównym motywem było dążenie do „wyrzucenia Lachów za San”, doprowadziło do tego, że Kresy Wschodnie spłynęły polską krwią, a oprawcy utuczyli się na zrabowanym majątku ofiar i zmusili do ucieczki setki tysięcy ocalałych z pogromu Polaków.

W ustawie sejmowej zdefiniowano, że czyny popełnione przez ukraińskich zwyrodnialców mają wszelkie znamiona zbrodni ludobójstwa, która, zgodnie z polskim i międzynarodowym prawem, nie ulega przedawnieniu. Dlatego domagamy się osądzenia ukraińskich zbrodniarzy i zdecydowanego potępienia gloryfikacji ukraińskich formacji odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa oraz ścigania osób propagujących banderyzm na równi z innymi ideologiami totalitarnymi. Polska ma prawo i obowiązek domagać się od Ukrainy potępienia zbrodni popełnionych na narodzie polskim oraz godnego pochówku i upamiętnienia ofiar ludobójstwa ukraińskiego. Polacy potrzebują prawdy nie po to, by dzielić – ale po to, by przestać milczeć, bo milczenie zabija pamięć, a bez pamięci nie ma tożsamości narodowej. Ruch Patriotyczny uważa, że prawdziwe pojednanie z Ukrainą można zbudować jedynie na fundamencie prawdy, a naszej narodowej godności i poczucia sprawiedliwości nie wolno nikomu poświęcać w imię doraźnych korzyści politycznych.

Gdańsk, dn. 11 lipca 2025 roku

Przewodniczący Ruchu Patriotycznego

Wojciech Podjacki

W sprawie wyborów prezydenckich w Polsce

OŚWIADCZENIE

W sprawie wyborów prezydenckich w Polsce.

1 czerwca 2025 roku odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich, które zdecydują o przyszłości naszej Ojczyzny. Wybory te są niezwykle ważnym aktem dziejowym, ponieważ żyjemy w czasach szczególnie niebezpiecznych. Z jednej strony Polska zagrożona jest przez agresywną i imperialistyczną Rosję, która pogwałciła obowiązujące dotychczas zasady prawa międzynarodowego i uczyniła z przemocy militarnej główne narzędzie realizacji swojej polityki wobec sąsiadów. Z drugiej zaś wciąż mamy do czynienia z bezprawnymi ingerencjami brukselskich komisarzy w nasze sprawy wewnętrzne, których celem jest centralizacja Unii Europejskiej, zmierzająca do pozbawienia państw członkowskich suwerenności i niepodległości oraz narzucenia narodom europejskim szaleńczej agendy klimatycznej, migracyjnej i multikulturowej, co w konsekwencji doprowadzi Polskę i Europę do ruiny ekonomicznej i upadku cywilizacyjnego.

W sprawach krajowych zmagamy się również z poważnym kryzysem, ponieważ działalność koalicji 13 grudnia sprowadza się tylko do realizacji nakazów płynących z zagranicznych ośrodków decyzyjnych. Obecny rząd centrolewu jest w istocie bandą cynicznych łajdaków kierowanych przez politycznych szulerów i akwizytorów obcych interesów. Politycy obozu rządowego prezentują postawę typową dla pseudoelity państwa skolonizowanego, która objawia się pogardą i lekceważeniem wobec Polaków oraz płaszczeniem się przed zagranicznymi mocodawcami. Bez żadnych skrupułów poświęcają nasze interesy narodowe dla kariery i sowitych apanaży, czego wymownym przykładem jest hamowanie rozwoju gospodarczego Polski i budowy niezbędnej do tego infrastruktury, bo zagraża to dominującej pozycji Niemiec w Unii Europejskiej.

Ekipa Donalda Tuska dla utrzymania się przy władzy zdolna jest do wszelkich kłamstw i podłości, czemu niejednokrotnie dała wyraz w trakcie kampanii wyborczej. Jedynym jej osiągnięciem jest postępująca destrukcja naszego państwa i rozpętanie politycznej wojny, która osłabia Polskę, stojącą wobec poważnych zagrożeń zewnętrznych. Politycy centrolewu, motywowani chęcią dokonania osobistej zemsty, zniszczyli już system prawny, a teraz bez żadnych ograniczeń rabują nasz majątek narodowy, co w połączeniu z ich niekompetencją i marnotrawstwem środków publicznych prowadzi do pogłębienia się kryzysu naszej państwowości. Opóźniają także modernizację polskiej armii, wystawiając Polaków na niebezpieczeństwo utraty życia i mienia w wyniku możliwej agresji rosyjskiej.

W tych trudnych czasach naszym nadrzędnym zadaniem musi być powstrzymanie procesu destrukcji Państwa Polskiego. Nie możemy pozwolić na to, aby brutalny reżim domknął system politycznych represji i przekształcił nasz kraj w żerowisko dla swojej partyjnej mafii. Dlatego potrzebujemy silnego prezydenta, który sprosta poważnym wyzwaniom stojącym przed Polakami i przeciwstawi się zamachom dokonywanym na naszą wolność. Dla dobra naszej Ojczyzny powinniśmy odsunąć na bok partykularne interesy i osobiste ambicje. Musimy zagłosować na patriotę szanującego polskie tradycje i wartości oraz odesłać do lamusa lewicowo-globalistyczną marionetkę wystawioną przez premiera Tuska.

Oświadczamy niniejszym, że Rada Naczelna Ruchu Patriotycznego postanowiła udzielić poparcia kandydatowi na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Panu dr. Karolowi Nawrockiemu. Zwracamy się też z apelem do wszystkich Polek i Polaków o wzięcie udziału w drugiej turze wyborów prezydenckich i zagłosowanie na popieranego przez nas kandydata. Dość władzy szkodników! Nadchodzi czas patriotów!


Gdańsk, dn. 25 maja 2025 roku.

Przewodniczący Ruchu Patriotycznego

Wojciech Podjacki

W 1000-lecie koronacji Bolesława I Chrobrego na króla Polski

OŚWIADCZENIE

w 1000-lecie koronacji Bolesława I Chrobrego na króla Polski.

18 kwietnia 1025 roku na polskiej ziemi dokonał się akt o doniosłym znaczeniu dziejowym. Bolesław I Chrobry, syn Mieszka I i Dobrawy, władca potężny i mądry, jako pierwszy monarcha w naszej historii został koronowany na króla Polski. Koronacja ta nie była tylko gestem ceremonialnym, lecz wydarzeniem o głębokim znaczeniu politycznym, duchowym i symbolicznym – znakiem pełnej suwerenności i dojrzałości Państwa Polskiego.

Bolesław Chrobry nie był jedynie dziedzicem ojcowskiego tronu, lecz twórczym kontynuatorem dzieła swoich przodków. Był władcą o silnej ręce, ale i dalekowzrocznej wizji, łączył talent wojenny z umiejętną dyplomacją. Prowadził kampanie militarne, które umacniały granice naszego państwa, a jednocześnie potrafił nawiązywać sojusze i prowadzić dialog z najważniejszymi władcami ówczesnego świata, czego najlepszym przykładem jest ugoszczenie cesarza Ottona III podczas zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 roku. Wydarzenie to było symbolicznym uznaniem niezależności Polski przez cesarstwo oraz Kościół, a Gniezno – gród św. Wojciecha – stało się jednym z duchowych centrów chrześcijańskiej Europy.

Bolesław Chrobry rozumiał, że chrześcijaństwo nie było jedynie religią, lecz także fundamentem porządku europejskiego. Dlatego rozwijał strukturę Kościoła, wspierał misjonarzy, sprowadzał kapłanów i dbał o niezależność polskiej hierarchii kościelnej. Ulokowanie relikwii św. Wojciecha w Gnieźnie i utworzenie arcybiskupstwa stanowiło doniosły krok ku religijnej i politycznej autonomii Polski od cesarstwa. Koronując się na króla w 1025 roku postawił Polskę w rzędzie europejskich monarchii. Był to symbol samostanowienia i niezależności, dokonany na podstawie prawa dynastycznego i rzeczywistej siły państwa, a nie z łaski cesarza. Ta koronacja była historycznym aktem odwagi i wizji – manifestacją, że Polska nie musi nikogo prosić, by być godną i dumną, bo jest równa innym mocarstwom europejskim.

W 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego patrzymy na tę postać z szacunkiem dla jej historycznej wielkości, ponieważ był królem z krwi i kości oraz symbolem tego, że Państwo Polskie zbudowane jest na fundamencie niezależności i godności. Epoka jego rządów to czas tworzenia instytucji, scalania ziem, walki o granice i godne miejsce Polski wśród europejskich potęg. Nasz pierwszy król był mężem stanu, który wyprzedził swoją epokę. Wiedział, że siła oręża musi iść w parze z mądrością polityczną. Dlatego jego panowanie było złotym okresem ekspansji i konsolidacji Królestwa Polskiego.

Bolesław Chrobry zmarł niedługo po koronacji, lecz dzieło jego życia przetrwało do naszych czasów. Jego imię nosili później książęta, królowie i bohaterowie narodowi. Jego czyny stały się wzorem dla kolejnych pokoleń Polaków, tak w czasach świetności, jak i upadku naszego państwa. Dlatego, pomimo wielu prób podejmowanych przez odwiecznych wrogów, którzy chcieli odrzeć Polskę z królewskiej godności oraz pozbawić nas podmiotowości i narodowej tożsamości, nadal możemy się cieszyć wolnością i życiem we własnym państwie.

Dziś oddajemy hołd nie tylko królowi, lecz twórcy naszej tożsamości. Jego korona – symbol suwerenności – po tysiącu lat przypomina nam, że Polska to nie dar losu, lecz świadomy i trwały wybór Narodu Polskiego. Niech więc imię Bolesława Chrobrego będzie wypowiadane z dumą i należną czcią. Niech jego dziedzictwo inspiruje nas do mądrości, odwagi i wytrwałości w realizacji jego testamentu, którym jest budowa Wielkiej Polski.

Gdańsk, dn. 18 kwietnia 2025 roku.

Przewodniczący Ruchu Patriotycznego

Wojciech Podjacki

W sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego

Zgodnie z naszymi przewidywaniami, proces ratyfikacji traktatu przyjętego w Lizbonie 13 grudnia 2007 roku stał się przedmiotem targów i rozgrywek, między głównymi siłami politycznymi w parlamencie i prezydentem Rzeczypospolitej. Zamiast merytorycznej debaty i ogólnonarodowego referendum zaprezentowano polskiemu społeczeństwu żenujące widowisko, w którym nie było ani przez chwilę mowy o naszym interesie narodowym, zagrożeniach i stratach wynikających z zatwierdzenia powyższego traktatu. Za to pełno było kłamliwej propagandy, politycznych pyskówek i partyjnego partykularyzmu. Wreszcie, podczas spotkania w Juracie, zostało zawarte porozumienie między prezydentem Lechem Kaczyńskim, a premierem Donaldem Tuskiem, które regulowało sposób ratyfikacji traktatu i nowy podział kompetencji w sprawach polityki zagranicznej pomiędzy obydwoma ośrodkami władzy. Inicjatorom tej szopki chodziło jedynie o załatwienie swoich politycznych interesów i realizację brukselskiej dyrektywy, która nakazywała przeprowadzenie ratyfikacji przez parlament i zapobieżenie ewentualnemu referendum w tej sprawie.

Sejm, jak zwykle uległy wobec Brukseli, w cyniczny sposób pozbawił polskie społeczeństwo prawa głosu w kwestii, która ma niebagatelne znaczenie dla przyszłości nas wszystkich. Przytłaczającą liczbą głosów zdecydowano w Sejmie i w Senacie o ratyfikacji traktatu bez referendum. Później już prawie przez aklamację, przy niewielu głosach sprzeciwu, przegłosowano jego ratyfikację. Zastanawiająca była też całkowita zgodność wszystkich ugrupowań parlamentarnych, których liderzy z wielkim zapałem namawiali Polaków do akceptacji podjętej przez nich decyzji. Dziwi również pośpiech, z jakim przeprowadzono ratyfikację, pomimo głosów zalecających oczekiwanie na wynik jedynego referendum, jakie miało się odbyć w Irlandii.

Fakt, że Irlandczycy nie ulegli presji Unii, która za wszelką cenę chciała uniknąć klęski, jaka spotkała ją wcześniej we Francji i Holandii, wystawia im jak najlepsze świadectwo dojrzałości politycznej i dbałości o własne interesy. Natomiast sam wynik referendum z 12 czerwca 2008 roku, w którym 53,4% Irlandczyków głosowało za odrzuceniem traktatu lizbońskiego, zdemolował politykę unijną. Świadectwem wielkiej hańby polskich polityków jest ich owczy pęd do spełniania wszelkich zachcianek brukselskich decydentów, bez oglądania się na okoliczności i narodowe interesy. Irlandczycy uratowali Europę od próby zniewolenia jej przez unijne salony i wykazali po raz kolejny, po Francuzach i Holendrach, że wolne narody europejskie mają zgoła odmienne zdanie od swoich polityków, w kwestii dalszego pogłębiania tzw. integracji europejskiej. Jeśli tylko społeczeństwa europejskie mają okazję do zdecydowania o swoim losie, to zawsze wybierają suwerenność państwową i wolność podejmowania decyzji w sprawach, które ich dotyczą. Odrzucają natomiast parlamentarne szwindle i polityczny dyktat. I to jest właśnie dowód wyższości demokracji bezpośredniej nad parlamentarnymi gierkami, czego właśnie Bruksela nie może znieść. Dlatego robiono wszystko, co było w ich mocy, aby uniknąć ewentualności referendum. W przypadku Irlandii to nie wystarczyło i społeczeństwo tego kraju, głosując przeciw, pogrzebało na jakiś czas sprawę traktatu. Musimy być jednak świadomi tego, że determinacja unijnych biurokratów jest tak wielka, iż z całą pewnością podejmą w najbliższym czasie kolejną próbę urzeczywistnienia swoich chorych wizji.

W związku z tym Unia wywiera zwiększone naciski na Irlandię w kwestii ponowienia próby ratyfikacji i na pozostałe państwa, które jeszcze nie ratyfikowały traktatu, w sprawie dokończenia tego procesu. W takiej sytuacji nabiera szczególnej wagi fakt, że prezydent Rzeczypospolitej, nie złożył jeszcze podpisu pod traktatem i że jego ewentualna odmowa podpisania go mogłaby zachęcić pozostałe kraje europejskie do porzucenia procesu ratyfikacji traktatu lizbońskiego, co zadałoby decydujący cios jego zwolennikom.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności wyraża swoje obawy, co do ewentualnej decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zwłaszcza, że jego polityczne zaplecze, kierowane przez byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego, opowiada się zdecydowanie za traktatem lizbońskim, czego przykładem było zachowanie jego partii podczas głosowania w parlamencie. Pomimo to, wzywamy prezydenta Rzeczypospolitej do tego, aby nie podpisywał wspomnianego traktatu i przerwał w ten sposób proces jego ratyfikacji.

Jednocześnie Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności wyraża swoje zdecydowane oburzenie żenującą postawą parlamentarzystów i rządu, którzy sami nie mając większego pojęcia o zapisach traktatu, pozbawili społeczeństwo jakiejkolwiek informacji na jego temat oraz odebrali mu prawo głosu w sprawie ratyfikacji. Uniemożliwili jakąkolwiek merytoryczną debatę nad zapisami traktatu i zamknęli usta jego przeciwnikom, a w końcu podjęli nieodpowiedzialną i szkodliwą decyzję. Uważamy, że do podejmowania tak ważnych z punktu widzenia interesów naszego państwa decyzji uprawniony jest wyłącznie Naród Polski.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności odrzuca ratyfikowany przez polski parlament traktat lizboński, jako szkodliwy i niebezpieczny dla żywotnych interesów Państwa Polskiego oraz oświadcza, że rządząca Polską klasa polityczna skompromitowała się postawą całkowitej uległości wobec unijnego dyktatu. Dlatego straciła w naszej opinii moralne prawo do podejmowania jakichkolwiek decyzji w imieniu Narodu Polskiego.

Gdańsk, dn. 30 sierpnia 2008 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

W sprawie traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej

Liga Obrony Suwerenności uważa, że podpisany 13 grudnia 2007 roku w Lizbonie przez premiera Donalda Tuska traktat konstytucyjny Unii Europejskiej, stanowi poważne zagrożenie dla naszej państwowości i jest kolejnym krokiem na drodze do pozbawienia Polski suwerenności i niepodległości. Traktat ten nie różni się zasadniczo od odrzuconego wcześniej przez społeczeństwa Francji i Holandii projektu konstytucji UE, a polskim „negocjatorom”, pomimo szumnych zapewnień, nie udało się uzyskać praktycznie żadnych korzystnych dla naszego kraju zapisów. Nie dość tego, to nawet nie udało się zachować tych rozwiązań, które według twierdzeń zwolenników włączenia Polski w struktury unijne, miały rzekomo zapewnić jej „silną” pozycję we „wspólnocie”. Marzenia euroentuzjastów o „silnej Polsce w Europie” rozwiały się szybciej niż przeczuwali, brutalnie zweryfikowane przez eurokratów z Brukseli i dążenia Berlina. W odwiecznej grze interesów, która toczy się na arenie europejskiej, liczy się tylko spryt dyplomacji i brutalna siła, a nie megalomania i urojone mrzonki. W Brukseli rządzą silni i wyłącznie ich interesy brane są pod uwagę, czego przykładem może być Wielka Brytania, która jak zwykle uzyskała dla siebie lepsze warunki. Słabi i naiwni są marginalizowani i sprowadzani do roli biernych uczestników „europejskiej ruletki”, których kosztem zaspokaja się rosnące wymagania starych członków Unii.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności wielokrotnie już zajmowała stanowisko w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej i procesu pogłębiania tzw. integracji europejskiej. Nasza opinia w tej sprawie nie uległa zmianie. Byliśmy, jesteśmy i będziemy przeciwni temu, aby kosztem istnienia Państwa Polskiego budowano federacyjne państwo europejskie, w którym przewidziano dla nas rolę rezerwuaru taniej siły roboczej i surowców, a nasz kraj traktowano jak terytorium tranzytowe i przedmiot do zaspokajania rewizjonistycznych dążeń Berlina. Nie wyrażamy zgody na to, aby prawo unijne było nadrzędne w stosunku do naszego prawa krajowego, aby polskiego złotego zastąpiono walutą euro, aby nasza polityka zagraniczna i obronna podporządkowana była interesom Brukseli i aby unijni komisarze ingerowali w nasze sprawy wewnętrzne. Nie zgadzamy się z tym, aby likwidowano w Polsce przemysł, zawłaszczano handel i utwierdzano dominację ekonomiczną zagranicznych koncernów. Sprzeciwiamy się temu, aby w naszym kraju pod unijnym patronatem szerzono demoralizację, aby szargano polskie świętości religijne i narodowe, a nasze dzieci i młodzież wychowywano na bezideowych i bezdusznych groszorobów, pracujących w pocie czoła nad pomnażaniem fortun obcej finansjery. Nie zgadzamy się na to, aby Polskę przekształcano w unijny skansen, a Polaków w lokajów globalnego kapitału. Jesteśmy przeciwni temu, aby nasza ojczysta ziemia, za którą Naród Polski przelał ogrom krwi, była obiektem targów i zawłaszczania przez obcokrajowców, a owoce naszej pracy były rabowane przez zagraniczne koncerny i unijnych biurokratów. Nie zgadzamy się przede wszystkim na to, aby Polską rządzili ludzie skompromitowani kolaboracją z Brukselą, którzy za cel swojego działania nie obrali służby dla Państwa Polskiego i walki o umacnianie naszych narodowych interesów, lecz dążenie do zabezpieczenia sobie lukratywnych posad, bez oglądania się na straty, jakie przynosi krajowi i wszystkim obywatelom ich spolegliwa i wiernopoddańcza postawa wobec Unii.

Uważamy, że współpraca między państwami europejskimi, o bogatej historii i rozwiniętej cywilizacji, powinna być układana na zasadzie partnerstwa i szacunku dla suwerenności oraz tożsamości narodowej poszczególnych krajów. Natomiast narzucanie dyktatu politycznego, prawnego i ekonomicznego, wściekła antynarodowa propaganda, sprzyjanie dominacji państw silniejszych oraz narastająca atmosfera rewizjonizmu, nie mogą sprzyjać rozwijaniu dobrych stosunków międzynarodowych, bo stanowią zarzewie kolejnych konfliktów i podziałów. Dlatego reforma Unii Europejskiej powinna iść w kierunku ograniczania biurokracji, a nie jej powiększania oraz zmniejszania kosztów funkcjonowania unijnych instytucji. W związku z tym, postulujemy odrzucenie traktatu konstytucyjnego i likwidację wielu niepotrzebnych instytucji, np. Parlamentu Europejskiego. Domagamy się także rezygnacji z uprawiania kosztownej i nikomu niepotrzebnej propagandy, a także powstrzymania procesu mnożenia przepisów prawnych, które zamiast pomagać, to krępują rozwój gospodarki i społeczeństw europejskich.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności wyraża swój zdecydowany sprzeciw wobec ratyfikacji traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej i domaga się odrzucenia go w całości, jako szkodliwego i niebezpiecznego dla żywotnych interesów Państwa Polskiego. Uważamy, że obecny parlament, jak również klasa polityczna rządząca w naszym kraju, nie mają moralnego prawa do podejmowania decyzji w sprawie ratyfikacji tego traktatu, ponieważ prezentują postawę zupełnej uległości wobec unijnego dyktatu. Do podejmowania tak ważnych decyzji uprawniony jest wyłącznie Naród Polski, który powinien wypowiedzieć się w ogólnonarodowym referendum, czego żadna władza nie ma prawa nam odmówić. Referendum powinno być przeprowadzone w sposób umożliwiający Polakom podjęcie świadomej decyzji. Dlatego do wiadomości publicznej muszą być podane wszystkie aspekty związane z ratyfikacją traktatu, a przede wszystkim jego pełna treść przetłumaczona na język polski. Władze krajowe powinny również dopuścić do uczciwej debaty przeciwników Unii i przekazać społeczeństwu wszelkie informacje na temat zagrożeń, jakie dla naszej państwowości przyniesie ratyfikacja tego traktatu.

Gdańsk, dn. 2 lutego 2008 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

W sprawie polskiej polityki zagranicznej

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie polskiej polityki zagranicznej

Polska musi być krajem suwerennym, dlatego zdecydowanie odrzucamy wszelkie formy obcej ingerencji w nasze sprawy wewnętrzne oraz jakiekolwiek dążenia do ograniczenia wolności i niepodległości Narodu Polskiego. Władze naszego państwa muszą prowadzić politykę zagraniczną zgodną z narodowym interesem i polską racją stanu oraz mają obowiązek chronić Polaków przed wszelkimi przejawami agresji i prześladowania. Przywilejem i nakazem każdego rządu Rzeczypospolitej powinno być prowadzenie samodzielnej polityki zagranicznej, która musi umacniać pozycję Polski na arenie międzynarodowej.

Praktyczna realizacja powyższych zasad wyglądała dotychczas marnie. Najczęściej kolejne rządy, pozbawione głębszej wizji przyszłości naszego kraju i zapatrzone bezkrytycznie w mityczny Zachód, z wielką gorliwością spełniały wszelkie zachcianki komisarzy z Brukseli. Jedynym wyraźnym i konsekwentnym kierunkiem działania krajowych elit politycznych stało się dążenie do włączenia Polski w skład Unii Europejskiej, bez oglądania się na negatywne skutki, jak również bez jakiejkolwiek troski o zabezpieczenie naszych narodowych interesów. Wepchnięcie naszego kraju w objęcia brukselskich biurokratów stało się celem samym w sobie dla szerokiej rzeszy krajowych politykierów, którzy w tym przedsięwzięciu dostrzegali możliwość zrobienia osobistych karier na unijnych salonach. W obecnej chwili akwizytorzy unijnych interesów pracują gorliwie nad demontażem polskiej państwowości i oddaniem pozostałych atrybutów suwerenności mocodawcom z Brukseli. Z rozmachem lansowana jest więc koncepcja tzw. pogłębienia integracji europejskiej, której dalekosiężnym celem jest rozbicie europejskich państw narodowych i na ich gruzach powołanie do życia nowego unijnego państwa.

Jednak największym problemem polskiej polityki zagranicznej jest faktyczny jej brak. Państwa takie jak Stany Zjednoczone, Rosja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Chiny, Indie, Japonia, jak też wiele innych mniejszych i nieposiadających aspiracji mocarstwowych, mają nakreślone priorytety swojej polityki zagranicznej, które obowiązują dziesiątki lat i realizowane są bez względu na formę rządów, czy poglądy wyznawane przez ludzi aktualnie sprawujących władzę. Wszelkimi dostępnymi środkami starają się one zabezpieczyć swoją suwerenność i ochronić żywotne interesy, a rozwój siły i wzrost znaczenia tych państw na arenie międzynarodowej jest naczelnym zadaniem realizowanym przez wszystkie ich rządy. Natomiast w Polsce uprawia się od dziesięcioleci politykę zagraniczną na kolanach. W czasach PRL-u krajowi decydenci padali na twarz przed władcami Kremla, a w III Rzeczypospolitej taką samą postawę przyjęli rządzący wobec mocodawców z Brukseli. I gdybyśmy nie mieli w przeszłości innych wzorców działania, to być może moglibyśmy próbować usprawiedliwić takie postępowanie w naszych stosunkach zewnętrznych, szczególnie z silniejszymi państwami. My jednak, jako państwo i naród, mamy ponad tysiącletnią historię, wypełnioną wielkimi czynami i walką o umocnienie polskiej państwowości. W czasach, gdy zwyciężała prywata wąskiej grupy renegatów, szukających możliwości robienia karier na zagranicznych dworach, wtedy właśnie frymarczono polskimi interesami i za łapówki od obcych ambasadorów doprowadzano do osłabienia, a potem likwidacji naszego państwa. Stosunkowo łatwo można znaleźć analogie do sytuacji obecnej, z czasami poprzedzającymi rozbiory I Rzeczypospolitej i porównywanie osobników współcześnie rządzących Polską do osiemnastowiecznych targowiczan wydaje się bardzo zasadne. Tak wtedy, jak i teraz rządząca oligarchia przedkładała własny grupowy interes ponad interesy Rzeczypospolitej i realizowała polecenia zagranicznych mocodawców, które niechybnie doprowadzają do upadku naszej państwowości.

Natomiast Liga Obrony Suwerenności swoją wizję polityki zagranicznej zamierza oprzeć na najlepszych wzorcach zaczerpniętych z czasów, kiedy interes Rzeczypospolitej i honor był dla rządzących wartością najcenniejszą, za którą gotowi byli walczyć i ginąć. Nie potrzeba szukać natchnienia dla uprawiania tej dziedziny w zbyt odległych czasach. Bardzo cennych, wręcz przykładnych wzorów dla naszych stosunków z zagranicą, dostarczają nam doświadczenia z okresu II Rzeczypospolitej, gdy kolejni prezydenci i ministrowie spraw zagranicznych z odpowiedzialnością i godnością realizowali nasze interesy narodowe i budowali silną pozycję Polski na arenie międzynarodowej. W tym czasie popełnialiśmy również błędy, mieliśmy jako młode państwo swoje ograniczenia, ale wytrwałością, lojalnością i poczuciem honoru, byliśmy w stanie zyskać sobie uznanie i szacunek, które umacniało prestiż i pozycję naszego państwa w Europie i na świecie. Głównym nakazem naszej polityki zagranicznej będzie umacnianie i rozwój polskiej państwowości oraz ochrona naszych żywotnych interesów, a nie jak to jest obecnie demontaż państwa i poddawanie się obcym wpływom. Polską racją stanu musi być uprawianie aktywnej polityki zagranicznej i rozwijanie stosunków z wszystkimi państwami, a nie ograniczanie naszego zainteresowania tylko do krajów Unii i Stanów Zjednoczonych.

Unia jest tworem przejściowym i wbrew intencjom jej twórców, prędzej czy później rozpadnie się, rozsadzona przez konflikt interesów państw ją tworzących oraz w związku z nieżyciową i nadmiernie zbiurokratyzowaną strukturą, zbyt kosztowną i mało efektywną, aby dała się utrzymać. Natomiast interesy Rzeczypospolitej są wieczne i naszym najważniejszym zadaniem jest ich ochrona. W stosunkach z Unią, należy odrzucać każdy dyktat, który zagraża naszym interesom i łagodzić skutki tzw. polityki integracyjnej. Należy dążyć do zahamowania procesu pogłębiania integracji i zachowania jak najpełniejszej suwerenności państwowej. Unię należy traktować jak każdą organizację międzynarodową, a nie jako alternatywę dla naszej państwowości. Dlatego najważniejszym zadaniem jest odrzucenie traktatu konstytucyjnego i euro oraz wszelkich innych rozwiązań, które wprost zmierzają do pozbawienia nas suwerenności państwowej. Niezależnie od tego czy uda się brukselskim biurokratom narzucić Europie swój dyktat, będzie to stan przejściowy, a naszym celem powinno być złagodzenie jego skutków i praca nad zrzuceniem tego jarzma zależności.

W stosunkach wzajemnych ze Stanami Zjednoczonymi nie możemy dać się sprowadzić do roli wasala ich polityki imperialnej i dostarczyciela najemnych wojsk na potrzeby prowadzonych przez nie wojen. Musimy dążyć do tego, aby poprzez sojusznicze wsparcie, którego im udzielamy uzyskiwać maksymalne korzyści, szczególnie ważne na polu modernizacji naszych sił zbrojnych i umacniania naszego bezpieczeństwa narodowego. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i nasza aktywność w ramach NATO mogą być skutecznym panaceum na imperialne zapędy Rosji, dążenia Niemiec i pomysły unijnych komisarzy, dotyczące stworzenia europejskich sił zbrojnych, które w ich planach mają stać się alternatywą dla Paktu Północnoatlantyckiego.

Jeśli chodzi o Rosję to nieodpowiedzialne pomysły krajowych polityków, dotyczące poprawy wzajemnych stosunków za wszelką cenę, bez oglądania się na nasze interesy, należy bezwzględnie odrzucić i we wzajemnych relacjach trzeba przede wszystkim myśleć o naszym bezpieczeństwie narodowym. Spolegliwość wobec Kremla i uniżona postawa, rezygnacja z realizacji naszych narodowych interesów i aspiracji, mogą tylko na jakiś czas poprawić wzajemne relacje, ze strony rosyjskiej będzie to cynizm polityczny, a z naszej zwykła głupota. Marsz Rosji do odbudowy imperialnej pozycji należy hamować, ponieważ jej zachłanność nie ma granic i wcześniej czy później Rosjanie zabiorą się do odbudowy swojej strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Należy więc odrzucać wszelkie próby rosyjskiego dyktatu i domagać się od Rosji traktowania naszego państwa z należnym szacunkiem, takim samym, jakiego oni sobie życzą. Jednocześnie trzeba dążyć do zabezpieczenia Polski przed możliwym szantażem energetycznym lub politycznym ze strony Rosji, która posiadane źródła energii traktuje w sposób instrumentalny, wykorzystując je do uzależniania innych państw i ingerowania w ich wewnętrzne sprawy. Klucz do poprawy stosunków wzajemnych z Rosją posiada główny lokator Kremla, który jak dotychczas nie ma jakiejkolwiek woli ich poprawy i od zmiany jego postawy zależy to, czy relacje polsko-rosyjskie będą poprawne, czy też nie.

W polu naszego zainteresowania muszą się znaleźć także inne kraje. Musimy więc rozwinąć szerokie kontakty z wszystkimi państwami, z którymi współpraca może okazać się dla nas owocna. To, co zawsze zbliżało ludzi i państwa, nawet bardzo odległe od siebie, niezależnie od sytuacji i epoki, to ożywione kontakty handlowe, a kupcy częstokroć wypełniali również misje dyplomatyczne. Polskie ambasady i konsulaty muszą stać się propagatorami naszych interesów gospodarczych, a nie tylko organizatorami spotkań kulturalno-towarzyskich. Muszą również udzielać efektywnej pomocy coraz większej rzeszy Polaków przebywających zagranicą oraz udzielać wsparcia aspiracjom narodowym Polonii, aby nasi rodacy nie zrywali więzów z Ojczyzną. Dlatego ważną sprawą jest dbałość o odpowiednią jakość personelu dyplomatycznego, co bezpośrednio przekłada się na skuteczność i efektywność jego działań. Polskie placówki dyplomatyczne nie powinny już dłużej służyć jako przechowalnia dla politycznych „emerytów” i ludzi skompromitowanych w kraju, natomiast podstawowym kryterium ich doboru powinna być lojalność wobec naszego państwa, kompetencja oraz energiczność i operatywność w działaniu.

Polska dyplomacja powinna energiczniej zabiegać o stworzenie takiego systemu sojuszy, który skutecznie zapewni nam bezpieczeństwo i ochroni nasze żywotne interesy. Uczestnictwo Polski we wszelkich organizacjach międzynarodowych należy wykorzystywać do podnoszenia znaczenia naszego kraju w świecie. Szczególnie ważną sprawą jest to, aby nasza dyplomacja dbała o umacnianie prestiżu naszego państwa, dlatego należy zdecydowanie reagować na wszelkie ataki, szykany i pomówienia, które pod adresem Polski padają ze strony przedstawicieli różnych organizacji i państw. Należy także postawić przed naszą polityką zagraniczną zadanie zabezpieczenia polskiego majątku przed roszczeniami zagranicznych rewizjonistów i poczynienia kroków celem wyegzekwowania należnych Polsce odszkodowań za straty poniesione w czasie II wojny światowej, w wyniku wrogich działań ze strony Niemiec i Rosji Sowieckiej.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności uważa, że strategicznym celem polskiej polityki zagranicznej musi być praca nad umacnianiem naszej państwowości i pozycji Polski na arenie międzynarodowej oraz dbanie o ochronę naszych żywotnych interesów. W wykonywaniu tej misji nasza dyplomacja nie może liczyć tylko na to, że o polskie sprawy zadba ktoś obcy, choćby Unia Europejska, natomiast musi działać energicznie i samodzielnie, po to, aby wszelkie sprzyjające nam okoliczności wyzyskiwać dla dobra Polski.

Gdańsk, dn. 17 listopada 2007 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

W sprawie poprawy bezpieczeństwa publicznego w Polsce

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie poprawy bezpieczeństwa publicznego w Polsce

Stan bezpieczeństwa publicznego w Polsce pogarsza się z roku na rok i jest jednym z najgorszych w Europie. Rośnie zarówno liczba przestępstw będących dziełem grup zorganizowanych, jak i tych pospolitych. Ich wynikiem jest ciągły wzrost liczby zabójstw i gwałtów, pleni się też plaga pedofilii oraz narkomania wśród młodzieży. Organizacje przestępcze zarabiają ogromne pieniądze, a zwykły bandytyzm doskonale wpisuje się w ten chaos. Konsekwencją wynikającą z tej sytuacji jest spadek poczucia bezpieczeństwa osobistego, odczuwany przez znakomitą większość obywateli.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest na pewno przyzwolenie społeczne i obojętność spowodowane postępującym zanikiem więzów międzyludzkich, ale głównym powodem jest słabość instytucji powołanych do zwalczania skutków oraz przeciwdziałania powstawaniu tych patologii. Wymiar sprawiedliwości i organy ścigania zapewne mogą być skutecznym egzekutorem prawa i stróżem porządku publicznego, ale żeby dokonała się zasadnicza poprawa, to zmianie musi ulec nasz system prawny. Liga Obrony Suwerenności uważa, że konieczna jest zmiana obowiązującego kodeksu karnego, przede wszystkim w kierunku zaostrzenia istniejących w nim sankcji, a także przywrócenia kary śmierci dla zbrodniarzy, która jest niezbędnym czynnikiem służącym likwidacji bandytyzmu i radykalnej poprawie naszego bezpieczeństwa.

Uważamy, że najwyższy wymiar kary należałoby stosować wobec sprawców morderstw popełnianych ze szczególnym okrucieństwem. Istnieje wiele powodów skłaniających nas do opowiedzenia się za przywróceniem kary śmierci, a także wiele dowodów na jej skuteczność. Groźba szubienicy wpłynie odstraszająco na ogromną większość potencjalnych sprawców zbrodni. Spowoduje, że znacznie trudniej będzie prowadzić działalność zorganizowanym grupom przestępczym. Kara ta uniemożliwia złoczyńcom ucieczkę lub zwolnienie, dzięki czemu raz na zawsze zostanie zlikwidowana groźba ponownego popełnienia zbrodni przez tych samych osobników. Wykonanie wyroku uniemożliwia szantaż ze strony ewentualnych wspólników mordercy będących na wolności, a strach przed karą śmierci spowoduje, iż niejeden potencjalny morderca nie spełni swoich zbrodniczych zamierzeń, a to oznacza uratowanie życia wielu niewinnym ludziom. Istniejące dziś środki techniczne w znacznej mierze ograniczają ryzyko pomyłki i skazania na śmierć niewinnego człowieka. Liga Obrony Suwerenności, tak jak ogromna większość Polaków, opowiada się za przywróceniem kary śmierci dla zbrodniarzy, jako jednego z niezbędnych warunków przywrócenia ładu i bezpieczeństwa publicznego w naszym państwie! Żadne traktaty i zobowiązania międzynarodowe nie mogą powstrzymywać nas przed stosowaniem niezbędnych, choćby najsurowszych środków, które mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa życia, zdrowia i mienia naszych rodaków, ponieważ jest to jedno z podstawowych zadań i powinności państwa wobec swoich obywateli.

W związku z tym, że przykład musi iść od góry, należy zaostrzyć sankcje karne wobec wszystkich funkcjonariuszy publicznych łamiących prawo, a więc sprzeniewierzających się złożonej przysiędze, która zobowiązywała ich do uczciwej służby na rzecz społeczeństwa. W naszej opinii odpowiedzialność powinna wzrastać wraz z zajmowaną pozycją w hierarchii społecznej narodu, a kara powinna być proporcjonalnie większa w przypadku popełnienia przestępstwa przez funkcjonariusza publicznego, niż przez zwykłego obywatela. Funkcjonariusze ci muszą być osobami o nieskazitelnej postawie moralnej oraz powinni służyć za przykład uczciwości, rzetelności i poświęcenia, ponieważ społeczeństwo powołało ich do tego, aby strzegli bezpieczeństwa i porządku w Polsce. Nie ma i nie będzie naszego przyzwolenia na to, aby funkcjonariusze publiczni bezkarnie łamali prawo, współpracowali z przestępcami lub bogacili się kosztem pozostałych obywateli. Na straży przestrzegania norm moralnych i praworządności powinny stać wydziały wewnętrzne poszczególnych służb oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Wymiar sprawiedliwości musi być poddany reformie zmierzającej do takich zmian organizacyjnych i uproszczenia procedury, które zapewnią skrócenie czasu oczekiwania na rozprawę i wydanie wyroku. Zwiększenie nakładów finansowych na sądownictwo oraz otwarcie zawodów prawniczych dla większej liczby absolwentów uczelni wyższych, a także podniesienie odpowiedzialności karnej i zawodowej za łamanie prawa przez sędziów, prokuratorów i adwokatów, doprowadzi do poprawienia jakości działania sądów powszechnych oraz do wyeliminowania z tego grona osób z przeszłością komunistyczną i zerwania częstych związków przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości ze światem przestępczym.

Policja Państwowa i pozostałe służby działające na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, powinny otrzymać na swoją działalność odpowiednie do potrzeb środki materialne. Nie może brakować im potrzebnego wyposażenia, środków transportu, łączności i broni. Należy zadbać o zapewnienie odpowiedniej infrastruktury, koniecznej zarówno do pełnienia służby, jak i do odbywania procesu szkolenia zawodowego. Należy podwyższyć płace policjantom, aby były adekwatne do odpowiedzialności i ponoszonego przez nich ryzyka. Sprawą równie ważną jest zapewnienie odpowiedniego poziomu moralnego funkcjonariuszy. W tym celu trzeba zaostrzyć kryteria naboru do służby, co przy jednoczesnym wzroście wynagrodzeń zapewni większą atrakcyjność zawodu policjanta i możliwość pozyskiwania kandydatów o lepszych predyspozycjach zawodowych i większej motywacji. Należy również usprawnić organizację tych służb, aby większa liczba funkcjonariuszy trafiła do pracy patrolowej i prewencyjnej wśród społeczeństwa. Policjanci muszą wyjść zza biurek, dlatego należy zmniejszyć wymogi biurokratyczne i uprościć procedury prawne. Dobrym rozwiązaniem, które poprawiłoby poczucie bezpieczeństwa jest wprowadzenie obowiązku noszenia mundurów przez policjantów, nie tylko pozostających w danej chwili na służbie, ale również udających się do pracy lub z niej powracających. Obecność większej liczby umundurowanych funkcjonariuszy na ulicach, w środkach transportu i innych miejscach publicznych, zobligowanych do interwencji w razie naruszania prawa, byłoby kolejnym czynnikiem prowadzącym do zwiększenia ładu i porządku w naszym kraju.

Konieczne jest również stworzenie silnego ośrodka koordynującego działalność wszystkich służb zajmujących się zapewnieniem bezpieczeństwa publicznego, którym powinno być Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W tym celu także dokonać niezbędnych zmian legislacyjnych oraz zlikwidować funkcję koordynatora ds. służb specjalnych, które powinny być podporządkowane bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych. Można również wyłączyć administrację państwową ze struktury MSW, przekształcając ten resort w organ zajmujący się wyłącznie zapewnieniem porządku i bezpieczeństwa publicznego. Wspomniane rozwiązania doprowadzą do poprawy jakości działania całego resortu i wszystkich podległych mu służb oraz wyeliminują chaos kompetencyjny i szkodliwe antagonizmy, a także uproszczą proces zarządzania i zmniejszą wydatki na nadmiernie rozrośniętą biurokrację.

Kolejnym postulatem jest reforma systemu penitencjarnego. Wiadomym jest od dawna, że w obecnie obowiązującym systemie resocjalizacja skuteczna jest tylko w nielicznych przypadkach, praktycznie tylko wśród części drobnych przestępców. Więźniowie skazani prawomocnym wyrokiem, powinni odpokutować swoje winy wobec społeczeństwa. Stać się to może za pomocą pracy fizycznej wykonywanej przez skazanych, którzy powinni zarobić na swoje utrzymanie w zakładzie karnym, np. pracując przy budowie dróg, mostów, wałów przeciwpowodziowych itp. Przyniesie to znaczne korzyści polskiemu społeczeństwu, ponieważ tanim kosztem zostaną zbudowane, bądź naprawione rozmaite obiekty publiczne, a wykonywana przez nich praca zapewni lepsze wyniki w ich resocjalizacji. Zresztą nie może być tak jak dotychczas, że więźniowie wylegują się całymi dniami w swoich celach, korzystają z siłowni i telewizji, a koszt ich utrzymania przerasta wydatki na utrzymanie żołnierza Wojska Polskiego lub wychowanka domu dziecka. Taka sytuacja jest dłużej niemożliwa do zniesienia. Dlatego należy doprowadzić do stanu, w którym ludzie uczciwi nie będą musieli utrzymywać bandytów, złodziei czy chuliganów, którzy powinni sami zapracować na swoje potrzeby, a dodatkowo wnieść swój własny wkład pracy na rzecz społeczeństwa, któremu uprzednio szkodzili. Niezwykle ważną sprawą jest to, aby zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w zakładach karnych, ponieważ przestępcy powinni być natychmiast po skazaniu prawomocnym wyrokiem odizolowani od społeczeństwa. Nie może dłużej trwać sytuacja, która słusznie bulwersuje całe społeczeństwo, gdy skazany przestępca pozostaje na wolności, ponieważ ze względu na brak miejsca w zakładach penitencjarnych oczekuje w kolejce na możliwość odbycia kary. Takie kuriozalne zjawiska prowadzą do upadku prestiżu i powagi państwa, ośmielają przestępców do dalszego łamania prawa i powodują spadek poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie, które coraz mniej ufa w zdolność organów państwowych do zapewnienia ładu publicznego.

Liga Obrony Suwerenności uważa, że zapewnienie porządku i bezpieczeństwa publicznego powinno być jednym z podstawowych priorytetów w działaniu władz państwowych. Społeczeństwo, które nie ma poczucia bezpieczeństwa i czuje się stale zagrożone nie może się normalnie rozwijać. Natomiast wartość i sprawność państwa oraz jego organów oceniana jest między innymi poprzez zdolność do zapewnienia porządku na rządzonym przez siebie terytorium. Dlatego domagamy się podjęcia zdecydowanych działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa publicznego i wydania zdecydowanej walki wszelkim patologiom, które zagrażają spokojnej egzystencji polskiego społeczeństwa i podcinają podstawy funkcjonowania naszego państwa. Wszelkie zmiany w tej dziedzinie możliwe są do przeprowadzenia, wymagają tylko dobrej woli rządzących i zapewnienia odpowiednich środków, które pozostają w dyspozycji rządu. Musimy zrobić wszystko, co tylko jest w naszej mocy, aby poprzez podniesienie sprawności i efektywności działania organów państwowych odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa i utrzymanie bezpieczeństwa publicznego zapewnić odpowiednią ochronę społeczeństwu i podnieść autorytet Państwa Polskiego!

Gdańsk, dn. 14 stycznia 2007 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki


W sprawie patriotycznego wychowania polskiej młodzieży

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie patriotycznego wychowania polskiej młodzieży

Polska młodzież jest naszą przyszłością i od jakości jej wychowania zależy to, czy Naród Polski sprosta oczekującym go wyzwaniom. Dzisiaj dużo uwagi poświęca się edukacji młodych ludzi, słusznie zachęcając ich do wydajniejszej nauki i doskonalenia swoich kwalifikacji, ale przyglądając się temu zagadnieniu z szerszej perspektywy dochodzimy do wniosku, że proces kształcenia młodzieży pozbawiony jest niezwykle ważnego elementu, jakim było i jest wychowanie patriotyczne. Można bowiem na koszt państwa wykształcić rzesze dobrze wykwalifikowanych lekarzy, inżynierów, informatyków, itp., ale jeśli podatnicy ponoszą ciężar finansowy ich edukacji, to społeczeństwo ma prawo wymagać spłaty zaciągniętego przez nich długu.

Wielu młodych ludzi po ukończeniu swojej edukacji decyduje się na wyjazd za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy i godniejszych warunków życia. Trudno ich winić za to, że chcą żyć lepiej niż ich rodzice i starają się o pracę u obcych, ponieważ często nie ma jej we własnym kraju. Ale niestety, często też jesteśmy świadkami wypowiedzi, które muszą szokować, zwłaszcza, gdy młody człowiek twierdzi, że nic go w kraju nie trzyma i nic nie jest winien Polsce, a w ogóle, to wstydzi się, że jest Polakiem. Jest to ewidentny przykład klęski naszego systemu edukacji narodowej, ponieważ zamiast wychować i wykształcić zastęp dobrze wykwalifikowanych, mądrych i miłujących Ojczyznę obywateli, wypuściliśmy w świat rzeszę egoistycznych groszorobów, pozbawionych poczucia jakiejkolwiek więzi z naszym narodem. Każdy ma prawo do poszukiwania możliwości poprawy swojej egzystencji, ale nikt nie ma prawa do poniżania swojego narodu, zwłaszcza, gdy zawdzięcza mu swoją edukację.

W świecie znane są rozwiązania, gdy państwo za publiczne pieniądze kształci swoich obywateli, ale najczęściej jest tak, że zaciągnięty dług jest przez nich odpracowywany w publicznych instytucjach, co uwalnia ich na przyszłość od zobowiązań z tytułu pobierania bezpłatnej edukacji. W naszym kraju nie dorobiliśmy się jeszcze tych słusznych z punktu widzenia interesu społecznego rozwiązań, a częsty brak jakiejkolwiek wdzięczności ze strony beneficjentów musi nam mocno doskwierać. Nasza młodzież zbyt często jest przeświadczona o tym, że wszystko się jej należy za darmo, a potem zamiast pracować w Polsce nad podniesieniem jej poziomu cywilizacyjnego i zamożności społeczeństwa, to wyjeżdża za granicę i pracuje nad pomnażaniem fortun zachodnich koncernów.

Za zły stosunek młodzieży do naszego państwa i brak u niej poczucia patriotyzmu odpowiedzialni są kreatorzy dotychczasowej polityki, bardzo często wywodzący się ze środowisk postkomunistycznych i kosmopolitycznych, którzy nie tylko nie widzieli potrzeby wychowania patriotycznego młodych Polaków, ale z rozmysłem czynili wszystko, aby przez kilkanaście lat nikt nie zatroszczył się o ich wychowanie. Polska szkoła ma obowiązek nie tylko uczyć, ale też wychowywać, a państwo odpowiedzialne jest za jakość tego wychowania. Jeśli w przyszłości mamy mieć pożytek z naszej młodzieży, to już dziś musimy ją chronić przed szkodliwym i demoralizującym wpływem kosmopolitycznej i antypolskiej propagandy, promującej dewiacje oraz postawy obojętności wobec patriotycznych obowiązków.

Liga Obrony Suwerenności opowiada się za wychowaniem młodego pokolenia Polaków w duchu patriotyzmu i miłości do Ojczyzny. Polska młodzież jest naszą przyszłością, dlatego domagamy się, aby była uczona od najmłodszych lat szacunku dla dokonań i tradycji Narodu Polskiego oraz żeby wpajano jej zasady wierności dla Rzeczypospolitej. Zawsze pragnęliśmy edukacji szanującej narodową przeszłość oraz przestrzegającej tradycyjnych polskich wartości. Pragnęliśmy szkoły wolnej od wpływów zdegenerowanych środowisk antypolskich. Dlatego domagamy się wprowadzenia w polskich szkołach wychowania patriotycznego jako obowiązkowego przedmiotu nauczania.

W proces wychowania patriotycznego dzieci i młodzieży powinny włączyć się wszystkie instytucje publiczne zajmujące się młodymi ludźmi, a także organizacje kościelne, sportowe, kulturalne itp. Środki masowego przekazu ze względu na ogromny wpływ, jaki wywierają na opinię publiczną, ponoszą również wielką odpowiedzialność za kształtowanie postaw nie tylko młodzieży, ale całego społeczeństwa. Dlatego należy eliminować z przekazów medialnych wszelkie treści antypolskie, poniżające Naród Polski i szerzące demoralizację oraz znieczulicę wobec obywatelskich obowiązków. Media działające w naszym kraju powinny uczyć szacunku dla Polski i dokonań Polaków, a jeśli prowadzą działalność sprzeczną z naszym narodowym interesem i poczuciem przyzwoitości, to powinny być pozbawione możliwości funkcjonowania na rynku medialnym.

Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno kierować procesem wychowania patriotycznego dzieci i młodzieży oraz koordynować działania podejmowane w tym zakresie przez inne instytucje publiczne i społeczne. Należy sporządzić odpowiedni program edukacji patriotycznej, wyeliminować ze szkolnych podręczników kosmopolityczny i antypolski bełkot, a w kształceniu młodzieży położyć szczególny nacisk na nauczanie narodowej historii, polskiej literatury i ojczystego języka. W mediach publicznych powinny być częściej emitowane programy propagujące treści patriotyczne i uczące szacunku dla Polski i dokonań Polaków. Tylko, gdy wychowamy naszą młodzież w duchu patriotyzmu i miłości do Ojczyzny, możemy być spokojni o przyszłość Narodu i Państwa Polskiego. Młodzi Polacy będą wtedy rzadziej decydować się na emigrację zarobkową, a częściej włączać się w proces przemian w naszym kraju, co z pewnością przyniesie nam poprawę sytuacji społeczno-politycznej i gospodarczej, ponieważ drogą do rozwiązania naszych problemów nie jest bierność, rezygnacja lub ucieczka, lecz aktywność, pracowitość i odpowiedzialność.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności uważa, że wychowanie patriotyczne polskiej młodzieży musi być jednym z podstawowych zadań władz naszego państwa i jest doskonałą inwestycją, która w przyszłości przyniesie Polsce ogromne korzyści. Rada Polityczna wyraża również swoje poparcie dla wszelkich działań zmierzających do wprowadzenia w polskich szkołach wychowania patriotycznego dzieci i młodzieży oraz do wyrugowania niebezpiecznej propagandy, szerzonej przez środowiska liberalne i lewicowe.

Gdańsk, dn. 15 sierpnia 2006 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

W sprawie stosunków polsko-rosyjskich

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie stosunków polsko-rosyjskich

Stan, w jakim znajdują się stosunki polsko-rosyjskie, jest zły i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie uległy poprawie. Wiele uwag wypowiedziano na temat polepszenia naszych relacji z Rosjanami, ale prawie zawsze sprowadzały się one do tego, że my Polacy nie powinniśmy patrzeć w przeszłość i szukać rozwiązania tych problemów w naszej trudnej i skomplikowanej historii. Gdy tylko zaiskrzy na linii Warszawa-Moskwa, to jak na zawołanie pojawiają się „rodzimi” i obcy doradcy, którzy uparcie powtarzają, że powinniśmy zrezygnować z naszych aspiracji, musimy także spuścić z tonu i nie obrażać Rosjan naszym dumnym zachowaniem. Powtarzają, że dla naszego dobra powinniśmy im zapomnieć wszystkie urazy i krzywdy, jakie od nich doznaliśmy, oraz że nie możemy tak uparcie trzymać się naszych narodowych interesów i oczywistych racji, ponieważ rzekomo ta Rosja i ci Rosjanie już w niczym nie przypominają upiorów z przeszłości, które niepotrzebnie przywołujemy. Twierdzą też, że jak będziemy potulni, to może „car” Putin okaże się dla nas łaskawy i nie przykręci kurka z gazem i ropą. Jednym słowem, mielibyśmy według nich całkowicie skapitulować przed Rosjanami i zdać się na ich łaskę, bo podobno silny może wszystko, również zrobić nam krzywdę, a historię piszą „zwycięzcy”. Tylko, że w życiu bywa różnie i bez względu na wielki wysiłek włożony w fałszowanie rzeczywistości, prawda zazwyczaj wychodzi na wierzch.

Na przestrzeni całej historii stosunków polsko-rosyjskich nasze wzajemne relacje nigdy nie były dobre. Cechowała je zazwyczaj wzajemna wrogość, agresja, ingerencja w wewnętrzne sprawy sąsiada, czasami tylko stan tzw. „zimnej wojny”, natomiast regułą stała się rywalizacja między naszymi państwami o wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej. Z pewnością jest w tym i nasza wina, ale od ponad 300 lat, to wyłącznie Polacy są obiektem ciągłej agresji rosyjskiej, a głównym elementem składowym imperialnej polityki Moskwy stało się dążenie do zniszczenia naszego państwa i rabunek ziem Rzeczypospolitej. Jeżeli we wspomnianym okresie występowaliśmy przeciwko Rosji, to tylko w celu wyzwolenia się spod jej okupacji i odzyskania zrabowanej nam ziemi i innych dóbr. Słuszność była i jest po naszej stronie. Dlatego nie możemy zaprzestawać domagania się sprawiedliwości i zadośćuczynienia naszym krzywdom, zwłaszcza, że polityka Kremla, bez względu na to, czy rządzi tam car, pierwszy sekretarz, czy prezydent, nie ulega zmianie. Konsekwentnie zmierza ona do rozszerzenia strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej oraz podporządkowania sobie istniejących tu państw i narodów.

Nie można zapominać o tym, że Rosja była inicjatorem oraz głównym wykonawcą rozbiorów I Rzeczypospolitej i że największa część łupu jej właśnie przypadła, a swoją imperialną pozycję zbudowała w oparciu o zrabowane ziemie i dobra należące do Polski. Kreml, na długo przed ostatecznym rozbiorem naszego państwa, ingerował w nasze sprawy wewnętrzne. Rosjanie, korzystając ze słabości Rzeczypospolitej, wprowadzali swoje wojska w jej granice, a moskiewscy namiestnicy, występujący w roli ambasadorów, szerzyli destrukcję w naszym kraju. Przekupywali magnatów i posłów, opornych mordowali lub uprowadzali w głąb Rosji, kreowali polskie rządy, nominowali króla i dławili wszelki opór, a wszystko to pod pretekstem pomocy i rzekomo dla dobra Polaków. Tak dokonał się pierwszy rozbiór, a w niedługi czas po tym, okrojony i osłabiony kraj, w którym podjęto wielkie dzieło naprawy ustroju państwowego, uchwalono konstytucję i wdrożono wiele niezbędnych reform, padł ofiarą kolejnej napaści, której finalnym efektem był drugi rozbiór. Ostatnią rozpaczliwą próbę ratowania zniewolonego kraju, podjętą przez powstańców Tadeusza Kościuszki, Rosjanie utopili we krwi, przy walnym udziale Prusaków. Wtedy też zapadła decyzja ostatecznego unicestwienia Rzeczypospolitej, której następstwem był trzeci rozbiór, dokonany wspólnie z Prusami i Austrią. Rosja, kierując się zbójeckim instynktem, pazernością i imperializmem, unicestwiła nasze państwo tucząc się i wzrastając na naszej krzywdzie.

Przez 123 lata niewoli to właśnie Rosja była żandarmem pilnującym, aby Rzeczypospolita się nie odrodziła i nawet wtedy, gdy bolszewicy zagarnęli w niej władzę i pustoszyli rozpadające się imperium, pogrobowcy caratu odmawiali nam prawa do wolności i samostanowienia. Praktycznie wszystkie powstania i zrywy niepodległościowe Narodu Polskiego skierowane były przeciwko Rosji, jako głównemu ciemiężycielowi. Całe lata grabieży i gwałtów, rabunkowej eksploatacji zasobów naszego kraju, brutalnej rusyfikacji i wynaradawiania oraz setki tysięcy ofiar, zsyłki, katorga i więzienia, konfiskaty i szubienice, to prawdziwe i jedyne wspomnienie po rosyjskich rządach w Polsce. Taki obraz przeszłości nie napawa optymizmem i nie może budzić sympatii dla naszego wschodniego sąsiada, ale niestety jest prawdziwy.

Polacy są wielkim narodem, który, pomimo ogromnych wysiłków okupantów i okrutnych prześladowań, nie dał się nigdy ujarzmić. Upadek wszystkich trzech zaborców, będący konsekwencją klęski militarnej Niemiec i Austro-Węgier oraz rewolucji w Rosji, a także niezłomna wola Polaków, dążących konsekwentnie do odzyskania niepodległości, przyczyniły się w 1918 roku do odrodzenia Państwa Polskiego. Był to akt sprawiedliwości dziejowej i efekt poświęceń wielu pokoleń naszych rodaków, płacących krwią i cierpieniami za miłość do Ojczyzny. Jak było do przewidzenia, odradzająca się Rzeczpospolita, na drodze do uzyskania pełnej suwerenności i odpowiedniego do jej aspiracji terytorium, napotkała wielki opór ze strony dawnych okupantów, spośród których wyróżniali się zaciętością i zacietrzewieniem przedstawiciele „nowej” Rosji, tak biali, jak i czerwoni. Oba zwalczające się obozy dążyły do wyzyskania na swoją korzyść polskiego czynnika w toczonej przez nich wojnie domowej, jak również odmawiały nam prawa do pełnego samostanowienia o swoim losie i do całkowitej niepodległości. Biali w obronie interesów i rzekomych praw Imperium Rosyjskiego, a czerwoni w imię „wyzwolenia” proletariatu. Pomimo tego, że sternicy naszego państwa nie pozwolili wykorzystać Polski w rosyjskich rozgrywkach wewnętrznych i nie ingerowali w toczący się konflikt, to i tak nie uniknęliśmy konfrontacji ze wschodnim sąsiadem. Bolszewicy, po zwycięstwie nad siłami kontrrewolucji, postanowili po trupie Polski wtargnąć do Zachodniej Europy, aby krzewić tam rewolucję, a w istocie grabić, mordować i próbować realizacji swoich utopijnych wizji.

Nasze państwo już w dwa lata po swoim odrodzeniu, pomimo tego, że znajdowało się w trudnej sytuacji, borykając się z odbudową ze zniszczeń wojennych i pokonując ogromne trudności materialne, musiało się oprzeć największemu zagrożeniu dla swojego istnienia, jakim była bolszewicka nawałnica, która spadła na nas w 1920 roku. Z perspektywy czasu, najazd bolszewicki na Polskę należy traktować jako kolejny przejaw rosyjskiego imperializmu, choćby dlatego, że ich armie walczyły pod dowództwem byłych carskich oficerów, a antypolska propaganda wojenna była przesiąknięta rosyjskim szowinizmem. Sąd boży, który odbył się na Wisłą, Niemnem, pod Zamościem i Lwowem, dał ostateczne zwycięstwo młodej Polsce, jeszcze raz zaświadczając o wielkości Narodu Polskiego i uzasadniając nasze prawo do posiadania własnego i niepodległego państwa. Rozgromienie armii bolszewickich umożliwiło nam dokończenie odbudowy Rzeczypospolitej, ale także zapewniło bezpieczeństwo narodom Zachodniej Europy. Polacy, po raz kolejny w historii, dali dowód tego, że występując w roli przedmurza zachodniej cywilizacji potrafią skutecznie gromić i odpierać ataki wschodniego barbarzyństwa, czym zasłużyliśmy sobie na wdzięczność wszystkich narodów Europy. Zbrodnie, okrucieństwa i bezprzykładna żądza niszczenia, których podczas tej wojny doświadczyliśmy ze strony bolszewików, stanowiły dla przyszłych pokoleń Polaków ostrzeżenie przed stale aktualnym niebezpieczeństwem, a także zjednoczyły cały naród przeciwko wschodniemu imperializmowi i zabezpieczyły nasz kraj przed komunizmem szerzonym przez władców Kremla.

Pomimo tego, że Polska zawarła traktat pokojowy z Rosją Sowiecką, a później również pakt o nieagresji, to władcy Kremla nigdy nie wyrzekli się chęci do odwetu. Wykorzystywali każdą nadarzającą się okazję do prowadzenia dywersji oraz wspierania wszelkich antypolskich wystąpień, jednocześnie przygotowując się do agresji zbrojnej na nasz kraj. Wroga postawa wobec Polski była obecna w polityce sowieckiej przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego, przejawiała się między innymi w zbliżeniu rosyjsko-niemieckim, które wymierzone było głównie przeciwko Polsce oraz w eksterminacji ludności polskiej zamieszkującej na terenie ZSRS. Efektem tej polityki był pakt Ribbentrop-Mołotow zawarty 23 sierpnia 1939 roku, który stał się podstawą do IV rozbioru Polski. Kierownictwo Związku Sowieckiego jest bezpośrednio odpowiedzialne za otwarcie Hitlerowi drogi do podbojów i rozpętania pożogi wojennej, pomagając mu wydatnie dostawami surowców potrzebnych przemysłowi niemieckiemu do produkcji zbrojeniowej oraz współpracując z Niemcami w procesie ujarzmiania Narodu Polskiego.

Agresja sowiecka na Polskę dokonana 17 września 1939 roku była przejawem konsekwentnej polityki realizowanej od stuleci, która odmawiała naszemu państwu prawa do istnienia i była spełnieniem bolszewickich marzeń o zemście na „pańskiej” Polsce. Polityka prowadzona na okupowanych przez Sowietów terenach Polski, nie różniła się zasadniczo od metod stosowanych pod okupacją niemiecką i w dużej mierze czerpała inspirację z wcześniejszych działań carskich i bolszewickich. Terror, masowe morderstwa, zsyłki, konfiskaty majątków i kłamliwa propaganda, w połączeniu z bezprawnymi działaniami i wykorzystywaniem mniejszości narodowych przeciwko Polakom, miały ostatecznie unicestwić Polskę i uniemożliwić jej ponowne odrodzenie. Sowieci poddali bezwzględnej eksterminacji całą polską elitę patriotyczną, nie bacząc na wiek, płeć, stan materialny, pochodzenie społeczne i zaangażowanie w budowę II Rzeczypospolitej. Potencjalnym wrogiem byli dla nich wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do umacniania polskiej państwowości na naszych Kresach Wschodnich. Prześladowaniom poddano urzędników, nauczycieli, kolejarzy, policjantów, żołnierzy zawodowych, księży, ziemian, przedsiębiorców, leśników, osadników wojskowych, zamożniejszych chłopów i mieszczan, przedstawicieli wolnych zawodów i wielu innych Polaków, podejrzewanych o brak sympatii dla ustroju sowieckiego. Nie oszczędzono też rodzin aresztowanych, skazując setki tysięcy niewinnych ludzi na śmierć lub niewolniczą pracę. Pozostałych rodaków poddano przymusowej sowietyzacji, między innymi wcielając młodych mężczyzn w szeregi Armii Czerwonej. Takie działanie wskazywało na zamiar ostatecznego unicestwienia Polski i uczynienia z niej sowieckiej kolonii, a brutalność w stosunku do polskiej ludności to przejaw barbarzyństwa, które należy z całą mocą potępić.

Kolejnym przykładem sowieckiego bestialstwa, było postępowanie z polskimi jeńcami wojennymi zagarniętymi przez Armię Czerwoną po 17 września 1939 roku. Nie ma słów, dla określenia tego zezwierzęcenia i okrucieństwa, którego ofiarą podli nasi żołnierze. Łamiąc wszelkie zasady i prawa, tak ludzkie, jak i boskie, kierując się niezrozumiałą dla ludzi cywilizowanych żądzą zabijania, sowieccy oprawcy wymordowali w bestialski sposób 22 tysiące polskich żołnierz, policjantów i przedstawicieli naszej elity społecznej. Katyń jest symbolem tej bezprzykładnej w dziejach ludzkości zbrodni, za którą do dziś nikt nie odpowiedział, a oburzeniem napawają nas podjęte przez władze sowieckie próby zrzucenia odpowiedzialności za ten mord na Niemców. Los pozostałych żołnierzy, którzy uniknęli masakry, też był ciężki. W większości zostali zesłani do kopalń i łagrów sowieckich, gdzie tysiące z nich zmarło w wyniku niewolniczej pracy, w warunkach urągających godności ludzkiej. Do dnia dzisiejszego władze „nowej” Rosji nie dokonały jakiegokolwiek zadośćuczynienia rodzinom pomordowanych.

Pomimo tego, że w 1941 roku, po napaści Niemiec na ZSRS, polski rząd za namową zachodnich aliantów, wykazując maksimum dobrej woli, nawiązał stosunki dyplomatyczne z Sowietami, to oni czynili wszystko, aby nie doprowadzić do prawdziwej normalizacji stosunków między naszymi państwami. Działalność sowieckiej dyplomacji zmierzała do izolowania naszego kraju na arenie międzynarodowej i przygotowania rządów oraz opinii publicznej państw zachodnich do zaakceptowania polityki faktów dokonanych, która miała być zrealizowana po zajęciu terytorium Polski przez Armię Czerwoną. Próby przejęcia przez Sowietów kontroli nad armią gen. Andersa nie powiodły się. Dlatego Stalin zgodził się na jej przeniesienie na Bliski Wschód, a w to miejsce powołał satelicką LWP, na której czele postawił czołowych „polskich” komunistów i renegatów, jak również oficerów własnej armii. Sowieci przygotowali tak samo, jak w roku 1920, agenturalny rząd komunistyczny, który z ich nadania miał sprawować władzę w Polsce. Na terenie naszego kraju, jeszcze pod okupacją niemiecką, rozbudowywali intensywnie swój aparat dywersyjny i partyzantkę komunistyczną, której podstawowym zadaniem było rozpracowywanie i zwalczanie polskiego ruchu oporu.

W wyniku klęski Niemiec i za przyzwoleniem zachodnich aliantów armia sowiecka zajęła polskie terytorium, zaprowadzając swoje „porządki” i realizując konsekwentnie plan Kremla, zmierzający do całkowitego podporządkowania sobie Polski, jak również pozostałych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ulegając sowieckiemu szantażowi zachodni alianci nie tylko zezwolili w Jałcie i Poczdamie na ograbienie Polski z jej ziem wschodnich, ale także nie przeciwstawili się dążeniu Moskwy do pozbawienia naszego państwa suwerenności i wcielenia nas do sowieckiej strefy wpływów. Wiarołomstwo naszych zachodnich „sojuszników”, którym po zakończonej wojnie przestaliśmy być potrzebni, otworzyło drogę do sowietyzacji Polski. Powszechny terror, bezwzględne niszczenie wszelkiej opozycji, obłudna propaganda i fałszerstwa wyborcze oraz stała obecność w naszym kraju armii sowieckiej, umożliwiły Kremlowi zainstalowanie swojego agenturalnego rządu, który składał się z najgorszych szumowin i renegatów komunistycznych, najczęściej niepolskiego pochodzenia.

Cała późniejsza historia PRL-u, to jedno wielkie pasmo eksperymentów komunistycznych. Morderstwa polityczne, ciągła walka z Narodem Polskim, przejawiająca się krwawym tłumieniem społecznych buntów, wywłaszczanie Polaków z ich majątku, zwalczanie Kościoła i odradzającej się opozycji oraz kolonialna eksploatacja przez Sowietów, to tylko niektóre przykłady polityki wewnętrznej realizowanej pod dyktando Moskwy. PRL nie była państwem suwerennym, a posiadała faktycznie status sowieckiej republiki, poddanej całkowicie Związkowi Sowieckiemu i służącej realizacji jego imperialnych celów. Kolejni namiestnicy sowieccy realizowali nakazy płynące z Moskwy i wbrew oczywistym interesom Polski i potrzebom naszego społeczeństwa dbali o to, aby więzy zależności wobec „wielkiego brata” nie osłabły. Nie posiadaliśmy samodzielności w żadnej dziedzinie życia społecznego, a każdy przejaw odchodzenia od sowieckich dyspozycji spotykał się z natychmiastową reakcją Kremla. Rządząca krajem czerwona kasta opierała swoją egzystencję wyłącznie na służalstwie wobec Moskwy i nie uczyniła nic, aby uwolnić Polskę od sowieckiej zależności. Relacje panujące między ZSRS i PRL-em były analogiczne do tych, które obowiązywały w okresie zaborów między carską Rosją i Królestwem Kongresowym.

Upadek Związku Sowieckiego spowodował gwałtowny rozpad bloku komunistycznego i utratę władzy przez moskiewskich pachołków w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, jak również spowodował usamodzielnienie się większości byłych republik sowieckich. Początkowo władze upadającego „imperium zła” próbowały powstrzymywać proces jego rozpadu, lansując zastępcze koncepcje polityczne (WNP), ingerując w swoich byłych republikach i wywierając presję na kacyków komunistycznych. Nikt jednak nie mógł powstrzymać postępującej destrukcji, a nieudana próba zamachu dokonana przez „twardogłowych” komunistów i zamieszki w Rosji, przypieczętowały jego niesławny koniec. Schedę po Sowietach przejęła Federacja Rosyjska, która nawet do dnia dzisiejszego nie zerwała całkowicie z komunistyczną przeszłością, nawiązując używaną symboliką do czasów Związku Sowieckiego i traktując z nadmierną atencją dokonania tamtego systemu.

Zanim ostatecznie rozpadł się Związek Sowiecki zabezpieczono ciągłość trwania komunistycznej agentury w Polsce. Towarzysz Miller uzyskał pożyczkę od „bratniej” partii komunistycznej z ZSRS, która posłużyła do przedłużenia żywota „polskim” komunistom i założenia przez nich „nowej” partii (SdRP, potem SLD), prowadzącej do dnia dzisiejszego destrukcyjną działalność i zawsze spolegliwej wobec wpływów rosyjskich. W III Rzeczypospolitej zakonserwowano dawny układ władzy, którego przedstawiciele nie dość, że uniknęli jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje zbrodnie i zdradę, to na dodatek przez cały czas wywierają wpływ na polskie życie polityczne. Niemały udział w tym procederze miały organy bezpieczeństwa PRL, jak również obce służby specjalne, przede wszystkim sowieckie, potem rosyjskie. Powszechnie znanym jest fakt posiadania w czasach PRL-u, przez KGB i inne służby sowieckie, szeroko rozgałęzionej agentury w Polsce, która nadal stanowi potencjalne zagrożenie dla naszego państwa, ponieważ pomimo rozpadu ZSRS ciągłość funkcjonowania jego aparatu bezpieczeństwa i wywiadu została zachowana. Nie tylko nazwa KGB pozostała niezmieniona, ale również jego wpływ na rosyjską politykę, czego najlepszym przykładem jest wykreowanie Putina na prezydenta Rosji, który swój rodowód wywodzi bezpośrednio z szeregów tej instytucji.

Obecna polityka władz rosyjskich świadczy o tym, że konsekwentnie zmierzają one do odbudowy imperialnej pozycji Rosji oraz odzyskania wpływów w byłych republikach sowieckich i państwach dawnego bloku komunistycznego. Kreml realizując tę politykę posługuje się dzisiaj naciskiem ekonomicznym i szantażem energetycznym oraz wykorzystuje zależną od niego agenturę do siania wewnętrznych niepokojów w krajach, które stały się celem jego ekspansji, a nawet nie cofa się przed stosowaniem przemocy, jak to ma miejsce na Kaukazie. Stałe napięcia w stosunkach Rosji z innymi państwami, w tym z Polską, są przejawem odradzającego się rosyjskiego imperializmu, którego długie tradycje muszą napawać nas obawą i przyczyniać się do wzrostu naszej czujności.

Wydarzenia, które miały miejsce w 2005 roku wyraźnie pokazują, że Rosjanie nawet na jotę nie zmienili podejścia do nas. Przy okazji moskiewskich obchodów zakończenia II wojny światowej nie omieszkali pokazać nam miejsca w szeregu. Ustawiono prezydenta Rzeczypospolitej obok ich białoruskiego wasala Łukaszenki, nie wspomniano nawet słowem o wkładzie Polaków w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami, czyniąc jednocześnie wielkie honory niemieckiemu kanclerzowi oraz podkreślając wielką przyjaźń i wspólnotę interesów rosyjsko-niemieckich w obecnym czasie. Pomimo, że wielu ludzi w Polsce odradzało postkomuniście Kwaśniewskiemu wyjazd do Moskwy i udział w tej imperialnej szopce, to skorzystał on z zaproszenia i naraził nasz kraj na śmieszność i zniewagę. Czarę goryczy przelała bezpośrednia ingerencja Kremla w przygotowanie składu „polskiej” delegacji, do której włączono na wyraźne życzenie Rosjan ich dawnego sługusa, agenta NKWD i PRL-owskiego namiestnika gen. Jaruzelskiego. Z całej rzeszy polskich kombatantów, dużo bardziej zasłużonych w walce z hitleryzmem, wybrano właśnie tego zdrajcę, który przez cały okres swojej polityczno-wojskowej aktywności robił wszystko, aby utrzymać Polskę w poddaństwie i zależności od Związku Sowieckiego. Przyjmowano go tam z wielkimi honorami, jednoznacznie dając nam i całemu światu do zrozumienia, z jaką Polską utożsamia się obecny rezydent Kremla i jaki styl uprawiania polityki wobec naszego kraju preferuje. Można z tego wywnioskować, że dla dzisiejszych władz Rosji najbardziej korzystną formą stosunków i wręcz przykładem „dobrosąsiedzkiej współpracy” były relacje z okresu PRL-u, gdy Kreml wydawał decyzje, a moskiewscy rezydenci w kraju nad Wisłą posłusznie je realizowali. Dlatego niech nikogo nie dziwi fakt, ochładzania przez władze rosyjskie stosunków z Polską i wyrażania niezadowolenia, po wyborach, w których Polacy odsunęli postkomunistów od władzy.

Obecnie Kreml zmienił podejście wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego, że tak jak Polska, należą one w większości do Paktu Północnoatlantyckiego, z którym Moskwa się liczy. Ale niech nikogo nie zmyli ta odmiana, ponieważ rosyjska polityka nigdy się nie zmienia, ulegają zmianie tylko środki służące jej realizacji. Przykładem ciągłości ich imperialnej polityki jest zbrodnicza interwencja w Czeczenii, mieszanie się w wewnętrzne sprawy byłych republik sowieckich oraz ingerencja w czasie ostatniego kryzysu politycznego na Ukrainie. Dzisiaj Kreml stara się realizować swoją politykę przy pomocy instrumentów ekonomicznych. Przez ostatnie lata dzięki aktywności władz rosyjskich na arenie międzynarodowej, jak również ich głównych koncernów gazowych i paliwowych, nad którymi państwo rosyjskie przejęło już całkowitą kontrolę oraz w związku z naiwną polityką wielu państw europejskich, doprowadzono do uzależnienia Europy od surowców energetycznych z Rosji. Szantaż i straszenie odcięciem dostaw gazu w środku mroźnej zimy, to dziś jeden z przejawów podłości w polityce Kremla. Polska, wbrew dotychczasowym zapewnieniom moskiewskich pachołków z SLD, również nie może czuć się bezpieczna. Rządzący naszym krajem postkomuniści uzależnili nas bowiem od dostaw ropy i gazu z Rosji oraz próbowali oddać Rosjanom kontrolę nad polskim odcinkiem gazociągu, siecią dystrybucji gazu, rafineriami, naftoportem, a nawet częścią firm energetycznych. Takie wrogie przejęcie naszych strategicznych przedsiębiorstw mogłoby doprowadzić do ruiny polską gospodarkę i pozbawić nas suwerenności państwowej. Natomiast forsowany przez konsorcjum rosyjsko-niemieckie, pomimo oporu ze strony wielu krajów europejskich, projekt budowy gazociągu po dnie Bałtyku, to jawny przejaw zacieśnienia stosunków polityczno-ekonomicznych między Rosją i Niemcami, kosztem naruszenia interesów i bezpieczeństwa Polski oraz pozostałych państw Unii Europejskiej. Trzeba podkreślić, że bezpośredni patronat nad tą inwestycją przejął były kanclerz niemiecki, który przez cały okres swoich rządów był gorącym zwolennikiem pogłębiania współpracy z Kremlem. Działania te mają zapewne w planach Putina ułatwić szantaż i nacisk ekonomiczny wywierany na państwa naszego regionu oraz zwiększyć dochody z handlu ropą i gazem, które posłużą do odzyskania imperialnej kondycji przez Rosję.

W ostatnim czasie Polska stała się ofiarą kolejnych rosyjskich restrykcji, które polegały na zakazie importu do Rosji naszych produktów żywnościowych. Nie mogą tego usprawiedliwić żadne niedociągnięcia biurokratyczne polskich firm eksportujących na rynek rosyjski, ponieważ można to było załatwić wcześniej i przy pomocy bardziej cywilizowanych metod. Rozpętana w tej sprawie awantura była środkiem służącym zmiękczeniu polskiego sprzeciwu wobec budowy gazociągu bałtyckiego i pozostawiła po sobie, oprócz dużych strat poniesionych przez nasze firmy, wrażenie, że Rosjanie czekali tylko na pretekst do zaostrzenia stosunków z naszym krajem i użyli tej sprawy jako prowokacji wymierzonej w Polskę. Przy takiej rosyjskiej polityce oczywiście nie ma mowy o poprawie relacji między naszymi państwami, bo do tego potrzeba dobrej woli obu stron i wyzbycia się gangsterskich metod uprawiania polityki.

Poprawie relacji wzajemnych nie służy również atmosfera wrogości, podsycanej stale przez propagandę antypolską oraz zupełnie niezrozumiałe prowokacje ze strony władz rosyjskich, takie jak chociażby ustanowienie święta państwowego w rocznicę „wypędzenia” Polaków z Kremla, tak jakby nie było innych „godniejszych” wydarzeń w historii Rosji. Nie jest to zapewne przypadek i wskazuje on na kierunek polityki rosyjskiej, która zmierza do konfrontacji z Polską, a nie do poprawienia dwustronnych stosunków. Kreml w swojej krucjacie antypolskiej wykorzystuje wszelkie środki, często bardzo niegodziwe, między innymi szczuty przez prawosławnych fanatyków dopuszcza się szykan i prześladowań Kościoła katolickiego, który służy wyłącznie posłudze duszpasterskiej dla naszych rodaków, najczęściej potomków przymusowych zesłańców. Oskarża też przedstawicieli naszego Kościoła o uprawianie prozelityzmu, a najbardziej żenującym faktem była odmowna decyzja w sprawie pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Rosji, pomimo wielokrotnie ponawianych próśb, co na tle zachowania wielu rządów dyktatorskich, takich jak chociażby reżim Castro na Kubie, budzi zdziwienie i niesmak. Rosja na zewnątrz prezentuje się jako państwo demokratyczne, szanujące wolność i swobodę, a w istocie pod tą zewnętrzną powłoką kryje się fanatyzm i pogarda dla innych narodów. Nawet Polaków zamieszkujących na terenie Białorusi Kreml traktuje jako swoistych zakładników i gdy tylko zaostrzają się stosunki na linii Warszawa-Moskwa, to wierny wasal Łukaszenka wszczyna kolejną falę prześladowań naszych rodaków. Wszystkie te poczynania władz rosyjskich oraz urabianie nam złego wizerunku i próby skłócenia nas z sojusznikami z NATO, służą przygotowaniu opinii europejskiej i społeczeństwa rosyjskiego do nowej konfrontacji z Polską i zrzucenia na nas całej odpowiedzialności za taki stan rzeczy.

Oskarżenia wobec Polski dotyczące naszego zaangażowania w „pomarańczową rewolucję” na Ukrainie, są niczym innym jak jawną kpiną z rzeczywistości i próbą odwrócenia uwagi od oczywistych faktów, świadczących o brutalnej ingerencji Rosji w wewnętrzne sprawy państwa ukraińskiego. Na prośbę Ukraińców udzieliliśmy im takiej pomocy, na jaką nas było stać, a Rzeczpospolita jest suwerennym państwem i nasze władze nie będą kierować się w realizowaniu polskich interesów narodowych nakazami Kremla, czy kogokolwiek innego. W przypadku Rosji dobrym rozwiązaniem służącym poprawie stosunków nie tylko z Polską, ale także z pozostałymi jej sąsiadami, jest wyzbycie się przez Kreml imperialnej polityki, szanowanie suwerenności innych państw i nie ingerowanie w ich sprawy wewnętrzne. Partnerskie stosunki możliwe są tylko przy wzajemnym szacunku.

300 lat imperialnej polityki rosyjskiej w stosunku do Polski, to nieprzerwane pasmo agresji, mordów, gwałtu i wyzysku oraz stałe dążenie do pozbawienia nas niepodległości i zniszczenia naszej państwowości. Dotychczasowy model postępowania Rosjan wobec Polaków to nic innego jak pogarda oraz odmawianie nam prawa do samostanowienia i posiadania suwerennego państwa. Trudno jest nam ułożyć poprawne stosunki z Rosjanami, ponieważ wciąż jesteśmy traktowani przez Kreml, jako przedmiot potencjalnej agresji i wyzysku, a nie jako partner w ich polityce zagranicznej. Zafałszowana historia jest matką fałszywej polityki. Naszym obowiązkiem jest więc wyciąganie wniosków z przeszłości, tak, aby na przyszłość nie popełniać tych samych błędów, za które płacić będzie cały naród. Nie możemy zapominać o naszych doświadczeniach w kontaktach z Rosją, dlatego, że strona rosyjska stale żyje przeszłością, na niej buduje swoją przyszłość i powraca konsekwentnie do podstawowych zasad imperialnej polityki carskiej Rosji i Związku Sowieckiego. Odmawianie nam prawa do posiadania własnych narodowych aspiracji i odrzucanie naszych uzasadnionych dążeń jest nieuczciwe, zwłaszcza, że Rosja dla uwiarygodnienia swoich roszczeń i imperialnych zamiarów, zawsze odwołuje się do rzekomo niepodważalnych praw historycznych.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności uważa, że ważną sprawą jest ułożenie poprawnych stosunków z Rosją, ale do tego potrzeba dobrej woli z obu stron, partnerstwa i wzajemnego szanowania suwerenności państwowej. Dlatego odrzucamy lansowany przez Kreml prymat rosyjskich interesów, realizowanych kosztem naszego państwa i uważamy, że we wzajemnych relacjach obie strony muszą mieć zagwarantowane bezpieczeństwo własnych żywotnych interesów. Polska jest państwem suwerennym i dlatego nie pozwolimy na ingerencję w nasze sprawy wewnętrzne, jak również na mieszanie się do naszej polityki zagranicznej. Uważamy, że rozwojowi dobrych stosunków z Rosją służyć może zwiększenie wymiany handlowej i zniesienie rosyjskich barier, a nie puste gesty i tzw. wymiana kulturalna, będąca niczym innym, jak tylko trwonieniem pieniędzy polskich podatników. Dla poprawy wzajemnych relacji potrzeba również dobrej woli Moskwy do zadośćuczynienia za trzy wieki gwałtów, rabunków i wyzysku dokonywanych na Polsce i Polakach. Uznanie naszych aspiracji narodowych, odszkodowania za krzywdy i starty poniesione przez nas w wyniku rosyjskiej agresji oraz przyznanie się do winy i zwykłe słowo – przepraszam, mogłyby także odmienić dotychczasowy obraz naszych wzajemnych kontaktów.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności oświadcza, że nie może być powrotu we wzajemnych stosunkach do poddaństwa i zależności z czasów PRL-u. Domagamy się poważnego traktowania przez Rosję naszych narodowych interesów oraz oświadczamy, że dołożymy wszelkich starań w celu poprawy relacji między naszymi państwami. Uważamy ponadto, że najlepszym sposobem na zagwarantowanie sobie równorzędnej pozycji w stosunkach z Rosjanami jest umacnianie siły naszego państwa, tak ekonomicznej, jak i militarnej oraz posiadanie dobrych sojuszników, ponieważ Kreml liczy się tylko z silnymi partnerami.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności oświadcza, że najważniejszą sprawą jest dla nas bezpieczeństwo i niepodległość Rzeczypospolitej oraz pomyślność jej obywateli, których nie poświęcimy dla żadnego, nawet najbardziej atrakcyjnego złudzenia dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją. Lepiej żyć z pełną świadomością trudnej sytuacji i stałego zagrożenia, niż karmić się złudzeniami i w sposób nieuzasadniony poprawiać sobie samopoczucie.

Gdańsk, dn. 22 stycznia 2006 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

W sprawie przyszłości Polskich Kolei Państwowych

Stanowisko Ligi Obrony Suwerenności

w sprawie przyszłości Polskich Kolei Państwowych

Polskie Koleje Państwowe to przedsiębiorstwo z długą historią, sięgającą początków II Rzeczypospolitej. PKP, przez cały okres istnienia, były przedsiębiorstwem polskim i państwowym, nie ma też racjonalnego powodu, aby w przyszłości było inaczej. PKP jest przedsiębiorstwem o znaczeniu strategicznym, które w dobie obecnego postępu technicznego i wzrastającego zapotrzebowania na transport towarowy i osobowy ma przed sobą wielką przyszłość. Kolej to transport najtańszy i ekologiczny, a przy tym najbardziej efektywny, wymaga tylko odpowiedniego planu rozwoju, w ramach ogólnej strategii transportowej państwa, modernizacji taboru i infrastruktury oraz restrukturyzacji.

Państwo powinno zachować się jak właściciel z prawdziwego zdarzenia, dlatego musi wziąć odpowiedzialność za funkcjonowanie PKP i sfinansować jego modernizację. Przestarzały tabor i zrujnowana infrastruktura nie stwarzają dogodnych warunków do rozwoju przedsiębiorstwa. Nie można kontynuować polityki dotychczasowych rządów, przejawiającej się tym, że nie dając wystarczających pieniędzy na modernizację, wymagały, aby przedsiębiorstwo inwestowało z własnych środków, których nie posiadało, a potem lamentowały nad stanem technicznym taboru i infrastruktury. Nie można dłużej ograniczać dotacji dla kolei, ponieważ skutkuje to dalszym pogarszaniem się ich stanu technicznego oraz likwidowaniem tysięcy połączeń lokalnych i pozbawianiem ogromnej rzeszy ludzi jakiejkolwiek komunikacji, a miejscowości, w których mieszkają, szans na rozwój cywilizacyjny. Nie można kontynuować polityki zmierzającej do rozbicia tego przedsiębiorstwa, ponieważ doprowadza to tylko do wzrostu kosztów jego funkcjonowania, poprzez zwiększenie biurokracji i liczby stanowisk kierowniczych oraz komplikuje proces jego zarządzania.

PKP jest przedsiębiorstwem o dużym potencjale, posiadającym znaczny majątek, wykwalifikowaną kadrę, doświadczenie i bogate tradycje. Od woli rządzących zależy, czy ten potencjał zostanie należycie wykorzystany. Do tego, aby poprawić procesy zarządzania, zracjonalizować wydatki, wyeliminować korupcję, złodziejstwo i niekompetencję nie trzeba likwidować przedsiębiorstwa, potrzeba natomiast trochę więcej wyobraźni i odpowiedzialności oraz dobrego gospodarza, który będzie dbał o naszą własność. PKP może przynosić państwu znaczne korzyści, płynące z tranzytu towarów przez nasze terytorium, ale potrzebne są do tego odpowiednie nakłady finansowe, regulacje prawne oraz dobra i stabilna strategia rozwoju transportu krajowego, uwzględniająca potrzebę ochrony naszego rynku przed nieuczciwą konkurencją z zagranicy. PKP jest jednym z największych pracodawców w Polsce, zatrudniającym dziesiątki tysięcy pracowników, a kondycja tego przedsiębiorstwa ma duże znaczenie dla krajowej gospodarki i naszego rynku pracy.

Dlatego Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności przeciwna jest podziałowi PKP, zmierzającemu do stopniowej likwidacji przedsiębiorstwa oraz dalszej dyrektoryzacji i uwłaszczania się nomenklatury na majątku kolejowym. Opowiadamy się przeciw otwarciu naszego rynku przewozów kolejowych dla przewoźników zagranicznych i przeciw nieuzasadnionym zwolnieniom pracowników kolei.

Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności opowiada się za tym, żeby Polskie Koleje Państwowe pozostały w polskich rękach i żeby państwo zachowało całkowitą kontrolę nad tym przedsiębiorstwem. Opowiadamy się za ich ponowną konsolidacją, zmniejszeniem biurokracji i liczby stanowisk kierowniczych. Opowiadamy się również za oddłużeniem kolei oraz sfinansowaniem przez państwo modernizacji taboru i infrastruktury kolejowej. PKP jest bardzo ważnym składnikiem naszego majątku narodowego, dlatego należy to przedsiębiorstwo wspierać i chronić, aby mogło nam służyć w przyszłości.

Gdańsk, dn. 10 grudnia 2005 roku.

Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki