W sprawie antypolskich ataków na Ukrainie.

Oświadczenie

w sprawie antypolskich ataków na Ukrainie.

W ostatnim czasie na Ukrainie coraz częściej dochodzi do antypolskich ataków. Na początku 2017 roku dokonano tam profanacji cmentarza w Bykowni pod Kijowem, gdzie spoczywają szczątki polskich żołnierzy zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Zdewastowano również polską nekropolię w Podkamieniu w obwodzie lwowskim, gdzie na tablicach i krzyżu, upamiętniających ofiary zbrodni ludobójstwa dokonanej przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA), namalowano napisy „Śmierć Lachom” i swastykę. W podobny sposób sprofanowano we Lwowie monument profesorów lwowskich zabitych przez Niemców w 1941 roku. Dwukrotnie zniszczono pomnik Polaków pomordowanych w 1944 roku przez zbrodniarzy z SS Galizien w Hucie Pieniackiej. W styczniu wysadzono go przy pomocy materiałów wybuchowych, a w marcu, w niedługi czas po odnowieniu, został ponownie zdewastowany. Na symbolicznym krzyżu namalowano swastykę i tryzub, a na stojących obok tablicach z nazwiskami ofiar umieszczono napisy: „Śmierć Lachom” i „Precz z Ukrainy”. Wymienione akty barbarzyństwa były jednak tylko wstępem do bezprecedensowego ataku na polski konsulat w Łucku, który pod koniec marca został ostrzelany z granatnika. Podobne ataki terrorystyczne wymierzone w placówki dyplomatyczne, będące przecież pod szczególną ochroną, zdarzają się tylko w rejonach ogarniętych wojną lub w krajach, które trudno uznać za cywilizowane. Poza tym nie był to odosobniony incydent, ponieważ miesiąc wcześniej „nieznani sprawcy” obrzucili pojemnikami z czerwoną farbą siedzibę polskiego konsulatu we Lwowie, a na parkanie wymalowali napis: „Nasza ziemia”. W dniu 30 maja podpalono także polską szkołę w Mościskach.

Przedstawione tu haniebne czyny noszą znamiona zorganizowanej akcji, której wspólnym mianownikiem jest uderzenie w obiekty symbolizujące Państwo Polskie lub będące świadectwem polskości Kresów Południowo-Wschodnich, należących niegdyś do Rzeczypospolitej. Znamienne są także reakcje ukraińskich władz na te karygodne przejawy agresji. Ukraińcy bowiem, poza przekazywaniem Polakom wyrazów ubolewania, starają się przerzucić odpowiedzialność na „stronę trzecią”, czyli Rosję, która, ich zdaniem, za pomocą swoich służb specjalnych, dąży do wywołania konfliktu między naszymi państwami. Podobna narracja płynie również ze strony polskich polityków, zarówno z partii rządzącej, jak i z ugrupowań opozycyjnych, które widzą w tym inspirację, a nawet sprawstwo rosyjskie. Jednak, pomimo zgodnej wersji głoszonej przez oficjalne czynniki polityczne, sprawa narastającej fali antypolskich ataków na Ukrainie budzi wiele wątpliwości. Najważniejszą kwestią pozostaje schwytanie i ukaranie ich wykonawców. Nie można się bowiem zadowolić tłumaczeniem ukraińskich władz, że za wszystkim stoją Rosjanie, ponieważ na to, jak dotychczas, nie przedstawiono żadnych przekonywujących dowodów. Nikogo nie aresztowano, a winę przypisuje się bezustannie „nieznanym sprawcom”. Wywołuje to uzasadnione wątpliwości, co do szczerości intencji strony ukraińskiej, która, albo ukrywa prawdziwych sprawców, bo ich ujawnienie mogłoby zaszkodzić relacjom polsko-ukraińskim, albo też nie jest w stanie ich wykryć, co wskazywałoby na zatrważający rozkład tamtejszych instytucji państwowych, które nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa i porządku na swoim terytorium.

Fakty są zaś takie, że na Ukrainie rozwija się żywiołowo banderyzm, który staje się fundamentem ukraińskiej tożsamości narodowej, co jest efektem wychowywania przez wiele lat młodzieży w duchu szowinizmu i polonofobii. Widocznym tego przejawem są marsze i obchody urządzane cyklicznie ku czci zbrodniarzy z UPA oraz swoisty kult Stepana Bandery, który przeniknął już do szerokich kręgów ukraińskiego społeczeństwa, czego dowodem są liczne pomniki stawiane upowcom. Postawy wrogości wobec Polaków wzmacniane są przez prowokacyjne zachowania ukraińskich polityków, którzy nie dość, że nie przejawiają jakiejkolwiek woli rozliczenia się ze zbrodniczą przeszłością swoich przodków, to jeszcze zaostrzają sytuację uchwalając w parlamencie ustawy gloryfikujące banderowców i grożące sankcjami karnymi za podważanie ich „bohaterstwa”. Do pogorszenia wzajemnych relacji przyczynia się także działalność Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, który, po usunięciu postawionego nielegalnie w 1994 roku pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu, wstrzymał stronie polskiej pozwolenie na prowadzenie prac poszukiwawczych, ekshumacyjnych i porządkowych na Ukrainie, gdzie znajdują się miejsca pochówku Polaków, będących ofiarami stalinowskich represji i ukraińskiego ludobójstwa. Ukraińcy grożą także wstrzymaniem legalizacji polskich miejsc pamięci na terenie ich kraju. Ta skandaliczna decyzja wpisuje się w cały ciąg antypolskich prowokacji, których przykładem jest zawieszenie na parkanie naszej ambasady w Kijowie portretu Stepana Bandery przez aktywistów nacjonalistycznej organizacji Czarny Komitet. A także uczczenie na posiedzeniu Rady Najwyższej Ukrainy rocznicy śmierci Romana Szuchewycza – dowódcy UPA i kata Polaków, którego syn Jurij, będący deputowanym do parlamentu, bezczelnie oświadczył, że Polska nie ma prawa mówić Ukrainie kogo należy uważać za bohatera oraz że jest gotów „plunąć Polakom w mordę”. Nie można się więc dziwić, że w tak nienawistnej atmosferze, zachęcającej wręcz do odwetu na Polakach, mnożą się bandyckie ataki na polskie obiekty i instytucje.

Sytuację pogarsza też aktywność bardzo wpływowego ukraińskiego lobby w Polsce, na które składają się już nie tylko działające w naszym kraju organizacje ukraińskiej mniejszości, ale także zastępy zaślepionych polskich polityków, dziennikarzy i celebrytów. Wykazywana przez nich bezrefleksyjna postawa filoukraińska oraz głoszone fałszywe tezy o rzekomo pogłębiającym się „braterstwie” z Ukraińcami, zamiast prowadzić do zbliżenia między naszymi narodami, wywołują coraz większe antagonizmy. Ukraińcom trudno się dziwić, że starają się przedstawiać swój kraj w jak najlepszych barwach, zwłaszcza, że aspirują do Unii Europejskiej i NATO, ale uległość polskich władz wobec żądań strony ukraińskiej, to powód do wstydu. Polscy politycy pomagali Ukraińcom podczas „pomarańczowej rewolucji”, jeździli tłumnie na kijowski Majdan, wspierają ich hojnie pieniędzmi polskich podatników i nie zważając na koszty forsują ukraińskie interesy na arenie międzynarodowej. W zamian za to, Ukraińcy bezustannie plują nam w twarz! Doszło już nawet do tego, że strona ukraińska decydowała o tym, jak polski parlament ma uczcić ofiary ludobójstwa dokonanego przez UPA. W tej kwestii pod koniec czerwca 2016 roku, przed zaplanowaną debatą w Sejmie, marszałek Marek Kuchciński paktował w Truskawcu koło Lwowa z przedstawicielami ukraińskiego parlamentu, w tym ze wspomnianym już Jurijem Szuchewyczem. Ukraińcy głosząc hasło: „Nasz kraj – nasi bohaterowie!”, z oburzeniem reagują na próby zwrócenia im uwagi, że bezwstydnie gloryfikując zbrodniarzy z UPA szkodzą swojej narodowej sprawie. Jednocześnie wywierają presję na polskich polityków, aby odstąpili od godnego upamiętnienia ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Warto też zwrócić uwagę na symboliczną, wręcz złowieszczą dla Polaków wymowę miejsca corocznych spotkań polityków PiS z ukraińskimi parlamentarzystami. W 1931 roku w Truskawcu został zamordowany przez ukraińskich terrorystów Tadeusz Hołówko, jeden z najbliższych współpracowników marszałka Józefa Piłsudskiego i gorący orędownik ugody polsko-ukraińskiej. Nie był on jedynym Polakiem, który w okresie międzywojennym zapłacił najwyższą cenę za zbyt idealistyczne podejście do zagadnienia stosunków polsko-ukraińskich. Od kul zamachowców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów ginęli także Ukraińcy opowiadający się za współpracą z Polakami, czego przykładem jest zamordowanie w 1934 roku Iwana Babija, dyrektora ukraińskiego gimnazjum we Lwowie. Tragiczne dzieje naszych wzajemnych relacji, powinny być dla wszystkich przestrogą, zwłaszcza, że nie brak obecnie dowodów na to, iż Ukraińcy bezwzględnie wykorzystują naiwność polskich decydentów i bezczelnie narzucają im swój punkt widzenia w różnych kwestiach.

Dlatego Liga Obrony Suwerenności domaga się zrewidowania dotychczasowej błędnej polityki polskiego rządu wobec Ukrainy, która może być w dłuższej perspektywie zagrożeniem dla naszego narodowego bezpieczeństwa. Domagamy się zdecydowanego potępienia gloryfikacji ukraińskich formacji odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa oraz ścigania osób propagujących banderyzm na równi z innymi totalitarnymi ideologiami. Nie można bowiem tolerować szerzącego się na Ukrainie kultu dla zbrodniarzy z UPA, a tym bardziej zezwalać na stawianie takim zwyrodnialcom pomników na polskiej ziemi. Uległość polskich władz wobec ukraińskich szowinistów zachęca ich jedynie do kolejnych ataków i prowokacji. Niedopuszczalne są również naciski ze strony Kijowa, zmierzające do uniemożliwienia godnego upamiętnienia ukraińskiego ludobójstwa oraz czyniące z polskich ofiar zakładników w politycznej grze prowadzonej przez Ukraińców. Państwo Polskie nie może pod żadnym pozorem negocjować z Ukraińcami kwestii uhonorowania naszych rodaków oraz potępienia sprawców ich okrutnej śmierci, ponieważ jest to wyłącznie naszą sprawą wewnętrzną, w którą nie mają oni prawa ingerować.

Liga Obrony Suwerenności popiera stanowisko polskiego Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, który zdecydowanie odrzucił żądania Ukraińców dotyczące odtworzenia w pierwotnej formie pomnika UPA w Hruszowicach oraz stanowczo sprzeciwia się gloryfikacji formacji odpowiedzialnych za masowe zbrodnie na ludności cywilnej, której „służy część nielegalnych ukraińskich miejsc pamięci w Polsce”.

Liga Obrony Suwerenności przyjęła również z rozczarowaniem decyzję Prezydenta Andrzeja Dudy, który odmówił objęcia patronatem honorowym Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Obywateli Polskich na Kresach II RP obchodzonego w dniach 8-9 lipca 2017 roku. W naszej opinii jest to nieusprawiedliwiony przejaw lekceważenia szlachetnych inicjatyw podejmowanych przez środowiska kresowe i patriotyczne, które miały prawo liczyć na to, że po wielu latach okazywanej im pogardy, ze strony poprzednich lokatorów Pałacu Namiestnikowskiego, znajdą wreszcie w osobie Prezydenta Rzeczypospolitej rzecznika swoich słusznych postulatów. Tym bardziej, że obecna głowa państwa zawdzięcza swój wybór, w znacznej mierze, poparciu udzielonemu przez wspomniane środowiska. Potępiamy również przejawy ohydnej propagandy pomawiającej szczerych patriotów i ludzi dobrej woli dążących do godnego upamiętnienia ofiar ukraińskiego ludobójstwa, o to, że są jakoby „ruskimi agentami” lub „pożytecznymi idiotami”. Naszym zdaniem są to nieuczciwe i plugawe pomówienia, które nie dość, że nie znajdują potwierdzenia w faktach, to jeszcze coraz częściej wygłaszane są przez państwowych dygnitarzy.

Liga Obrony Suwerenności uważa, że Ukraińcy swoimi antypolskimi wystąpieniami dostarczają wystarczających argumentów do zweryfikowania stanowiska względem ich państwa. Widać coraz wyraźniej, że polityka tzw. strategicznego partnerstwa i uległości wobec Ukrainy uprawiana przez polskie rządy była błędem oraz że nie warto bezwarunkowo opowiadać się po ich stronie, narażając tym samym własne interesy narodowe. Ukraina bardziej potrzebuje pomocy od Polski, niż Polska od Ukrainy. Czas więc na otrzeźwienie, tak polskich, jak i ukraińskich polityków. Nie można bowiem dłużej tolerować sytuacji, gdy Polska, w zamian za bezwarunkowe poparcie dla interesów Ukrainy, doznaje samych upokorzeń w relacjach z tym krajem, a polscy politycy „chowają głowy w piasek”, zamiast zdecydowanie formułować nasze postulaty. Dlatego Liga Obrony Suwerenności domaga się wywarcia skutecznej presji na oficjalne czynniki ukraińskie, celem uzyskania z ich strony zdecydowanego potępienia szerzącego się na Ukrainie kultu zbrodniarzy z UPA oraz zapewnienia skutecznej ochrony polskim instytucjom i obiektom znajdującym się na terenie tego państwa, a także zagwarantowania bezpieczeństwa mieszkającym tam Polakom.

Gdańsk, dn. 11 lipca 2017 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

                                                                                                                    Wojciech Podjacki

W sprawie dyskryminacji polskiego szkolnictwa na Litwie.

O Ś W I A D C Z E N I E

w sprawie dyskryminacji polskiego szkolnictwa na Litwie. 

2 września 2015 roku w wielu polskich szkołach na Wileńszczyźnie miał miejsce „strajk pustych ławek”, który symbolicznie nawiązywał do strajku polskich dzieci we Wrześni w 1901 roku. Istnieje wiele podobieństw pomiędzy sytuacją Polaków prześladowanych w zaborze pruskim i aktualnym położeniem naszych rodaków na Litwie. Wspólnym mianownikiem dawnych poczynań Niemców, jak i obecnych działań Litwinów, jest brutalna depolonizacja terenów przez nich administrowanych, a jednym z ważniejszych elementów prowadzonej akcji wynaradawiającej jest ograniczenie dostępu do edukacji w języku ojczystym.

Teoretycznie sytuacja polskiego szkolnictwa na Litwie wydaje się być dobrą. W zeszłym roku szkolnym w 67 naszych placówkach oświatowych naukę pobierało ponad 10 tys. dzieci. Podobna sytuacja nie ma miejsca w jakimkolwiek obcym państwie, gdzie zamieszkują Polacy. W praktyce jednak w żadnym innym kraju polska mniejszość nie jest zwalczana z taką zaciętością. Duża liczba polskich szkół wynika zaś z faktu, że Polacy stanowią około 10% ogółu obywateli Litwy. Sytuacja Polaków w tym kraju nie jest symetryczna w stosunku do położenia Litwinów w Polsce, którzy choć stanowią zaledwie 0,02% obywateli naszego państwa, to korzystają z wszelkich możliwych przywilejów, takich jak: nauka w języku ojczystym, dotacje do litewskojęzycznych mediów, możliwość używania języka litewskiego w urzędach, czy też umieszczanie dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości, w których stanowią oni większość mieszkańców. Wszystko to gwarantują dwustronne układy zawarte pomiędzy Polską i Litwą oraz obecność obu państw w Unii Europejskiej. Niestety Polacy żyjący na Litwie mogą jedynie pomarzyć o podobnych przywilejach, a w wyniku zamierzonych działań administracyjno-prawnych może dojść do zamknięcia funkcjonujących tam polskich szkół. Kością niezgody jest bowiem ustawa o szkolnictwie z 2011 roku, której odwołania żądają nasi rodacy, domagając się przywrócenia obowiązkowego egzaminu maturalnego z języka polskiego, rezygnacji z ujednolicenia egzaminu z języka litewskiego oraz zwiększenia dotacji dla szkół mniejszości narodowych. Ich położenie stało się już na tyle uciążliwe, że oburzeni obojętnością zarówno władz Litwy, jak i Polski, ogłosili bezterminowe pogotowie strajkowe. Jeżeli w najbliższym czasie nie dojdzie do konkretnych rozmów z przedstawicielami państwa litewskiego, to może się ono przerodzić nawet w strajk generalny, co dodatkowo zaogniłoby napięte stosunki polsko-litewskie, zwłaszcza, że Litwini wykazują gotowość do zastosowania wobec mniejszości polskiej rozwiązań siłowych.

W związku z zaistniałą sytuacją Liga Obrony Suwerenności wzywa władze litewskie do respektowania praw Polaków mieszkających na terytorium państwa litewskiego. Jednocześnie domagamy się od polskiego rządu podjęcia niezwłocznych działań mających na celu polepszenie położenia naszych rodaków żyjących na Litwie. Uważamy, że w przypadku dalszego eskalowania konfliktu przez Litwinów, należy ograniczyć przywileje mniejszości litewskiej w Polsce oraz zaprzestać patrolowania przestrzeni powietrznej Republiki Litewskiej przez polskie lotnictwo. W obliczu lekceważenia Polski i Polaków przez litewskich polityków, jedynie zdecydowane działania mogą pomóc naszym rodakom, którzy przecież nie z własnej winy przestali być obywatelami Polski.

Gdańsk, dn. 7 października 2015 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

[Sassy_Social_Share]

W sprawie odrzucenia przez niemiecki rząd wniosku o nadanie Polakom mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości narodowej.

O Ś W I A D C Z E N I E

w sprawie odrzucenia przez niemiecki rząd wniosku o nadanie Polakom 

mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości narodowej.

Liga Obrony Suwerenności od kilku lat zwraca uwagę opinii publicznej na dyskryminację Polaków mieszkających w Niemczech i walczy o prawne uznanie naszych rodaków żyjących za Odrą za mniejszość narodową. Na wielu manifestacjach domagaliśmy się od polskiego rządu pomocy w tej sprawie, ponieważ ma on obowiązek chronić interesy rodaków żyjących poza granicami Ojczyzny. Dotychczasowy gabinet Donalda Tuska nie był jednak zainteresowany losem blisko dwumilionowej polskiej społeczności w Niemczech. Wiele wskazuje na to, że pomimo okazywanej przez Angelę Merkel „miłości” wobec obecnej premier Ewy Kopacz, los Polaków w Niemczech nie ulegnie zmianie.

Z oburzeniem przyjęliśmy decyzję niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 8 listopada 2014 roku o odrzuceniu wniosku Związku Polaków w Niemczech, w sprawie przyznania mieszkającym tam Polakom statusu mniejszości narodowej. Zdaniem niemieckiego MSW obywatele tego kraju, którzy są polskiego pochodzenia, nie spełniają kryteriów koniecznych do uznania ich za mniejszość narodową, gdyż nie są „ludnością rodzimą i tradycyjnie osiadłą” w państwie niemieckim. Taka ocena sytuacji przez niemieckich urzędników nie jest zgodna ze stanem faktycznym, gdyż za Odrą żyje kilkaset tysięcy osób pochodzenia polskiego, których przodkowie zaczęli przybywać na te tereny jeszcze w XIX wieku. Posługują się wciąż językiem polskim i kultywują tradycje wyniesione z rodzinnych domów. Dla porównania warto nadmienić, że za mniejszość narodową w RFN uznano mieszkających tam Romów, o których ciężko powiedzieć, że są „ludnością rodzimą i tradycyjnie osiadłą”. Oprócz wybiórczej interpretacji faktów przez stronę niemiecką, oburzającym jest także podtrzymywanie przez władze niemieckie decyzji z czasów panowania reżimu hitlerowskiego. 27 lutego 1940 roku Niemcy zdelegalizowali Związek Polaków w Niemczech oraz nakazali konfiskatę majątku tej organizacji, którego wartość szacowana jest obecnie na setki milionów euro. Polaków pozbawiono także statusu mniejszości narodowej, a tysiące działaczy społecznych polskiego pochodzenia aresztowano i zamordowano.

W Polsce żyje blisko 100 tys. obywateli pochodzenia niemieckiego. Oprócz statusu mniejszości narodowej, przysługują im także wysokie dotacje na niemieckojęzyczne szkolnictwo, media czy imprezy kulturalne. Posiadają oni możliwość posługiwania się językiem niemieckim w urzędach, a w miejscowościach przez siebie zamieszkanych umieszczone są tablice z dwujęzycznymi nazwami. Mniejszości niemieckiej nie obowiązują progi wyborcze, dlatego posiada ona swoich przedstawicieli w polskim Sejmie i licznych samorządach. Dlaczego więc władze niemieckie nie stosują wobec Polaków zamieszkujących terytorium ich państwa takich samych standardów?

Liga Obrony Suwerenności domaga się od władz Republiki Federalnej Niemiec uchylenia dekretu Hermanna Göringa oraz przywrócenia statusu mniejszości narodowej Polakom mieszkającym w Niemczech, a także zwrotu w całości majątku skonfiskowanego Związkowi Polaków w okresie rządów hitlerowskich. Domagamy się również od polskich władz większego zaangażowania oraz lepszego dbania o interesy Polaków żyjących w Niemczech. Obowiązkiem polskiego rządu jest finansowe wspieranie działalności kulturalno-oświatowej prowadzonej w Niemczech przez polskie organizacje, ponieważ brak jakichkolwiek działań w tym zakresie skazuje naszych rodaków na utratę ich narodowej tożsamości. Uważamy także, że w przypadku dalszego ignorowania ze strony niemieckiej postulatu uznania naszych rodaków za mniejszość narodową, należy dążyć do zachowania symetrii w stosunkach dwustronnych, czyli do stopniowego ograniczania nieuzasadnionych przywilejów obywateli polskich pochodzenia niemieckiego.

Gdańsk, dn. 29 listopada 2014 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

[Sassy_Social_Share]

W sprawie sprzeciwu wobec germanizacji polskich dzieci w Niemczech.

O Ś W I A D C Z E N I E

w sprawie sprzeciwu wobec germanizacji polskich dzieci w Niemczech.

W stosunkach polsko-niemieckich od wielu lat mamy do czynienia z bolesnym problemem, który dotyczy skandalicznej działalności wszechwładnego Urzędu ds. Młodzieży – Jugendamt. Zalążki Jugendamtów powstały w 1922 roku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą. Jego późniejsze praktycznie nieograniczone możliwości i niekontrolowane zasady działania zostały określone po dojściu Hitlera do władzy w 1933 roku, gdy naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego. Jugendamty w czasie II wojny światowej były jednym z głównych instrumentów nazistowskiej polityki germanizacyjnej realizowanej w ramach tzw. Generalnego Planu Wschodniego, który polegał m.in. na masowym rabunku i wynaradawianiu dzieci uznanych przez eugenikę niemiecką za „wartościowe rasowo”. Po wojnie nie zostały rozwiązane, pomimo tego, że były aktywnym elementem nazistowskiego aparatu przemocy. Do 1952 roku pozostawały pod kontrolą niemieckiego MSW, wtedy właśnie zniszczono akta ok. 200 tys. uprowadzonych w czasie wojny polskich dzieci, które pozbawiono tożsamości i „podarowano” niemieckim rodzinom. W wyniku zacierania śladów tej ohydnej zbrodni odnaleziono jedynie ok. 10% spośród porwanych dzieci.

Unormowania prawne dotyczące opieki nad młodzieżą i dziećmi zostały przeniesione do obowiązującego w RFN Kodeksu Socjalnego z prawodawstwa III Rzeszy i stanowią dzisiaj podstawę prawną działalności Jugendamtów, które znajdują się w gestii niemieckich krajów związkowych. W myśl obowiązującej w Niemczech polityki Deutsche Leitkultur – niemiecka kultura wiodąca – przymusowo wychowuje się dzieci obcokrajowców na „dobrych Niemców”. Temu celowi służy również proceder odbierania prawa do opieki nad dziećmi, po rozwodzie mieszanych małżeństw, rodzicom pochodzącym spoza Niemiec. Jugendamty coraz częściej brutalnie ingerują w życie rodzin i naruszają ich prywatność. Federalny Urząd Statystyczny poinformował, że tylko w 2011 roku odebrały rodzinom 38 500 nieletnich. Większość tych interwencji dotyczyła rodzin niemieckich, w których występowały problemy wychowawcze. Jednak coraz częściej spotyka to rodziny obcokrajowców, w tym szczególnie Polaków, którym pod byle pretekstem odbiera się prawa rodzicielskie.

Liczne przypadki uprowadzenia dzieci przez Jugendamty, utrudnianie lub wręcz uniemożliwianie im kontaktu z rodzicami, w sytuacji, gdy sąd orzekł dostęp rodzicielski pod nadzorem oraz częste zakazy rozmów z dziećmi w języku innym niż niemiecki, wskazują jednoznacznie na rozpowszechnioną w tej instytucji i tolerowaną przez niemiecki wymiar sprawiedliwości praktykę zmierzającą do zniemczenia dzieci innych narodowości. W Polsce głośne były sprawy rozwiedzionych Polaków mieszkających w Niemczech, którzy skarżyli się, że niemieckie instytucje uniemożliwiały im posługiwanie się językiem polskim w czasie nadzorowanych spotkań z ich dziećmi. Podobne problemy zgłaszali też rodzice z innych krajów. Skandaliczne praktyki stosowane przez Jugentamty są dla wielu polskich rodziców źródłem prawdziwych dramatów i nierzadko kończą się dla nich ruiną finansową oraz prawdziwą gehenną, związaną z sądowym dochodzeniem prawa do opieki nad dziećmi. Dlatego nie może dziwić fakt, że zrozpaczeni i zdesperowani rodzice coraz częściej decydują się na ucieczkę z Niemiec i ukrywanie się przed tamtejszymi sądami, które realizując interesy państwa niemieckiego zmierzają do odebrania im dzieci i przekształcenia ich z dwunarodowych na Niemców mówiących tylko po niemiecku.

W obliczu tej brutalnej polityki germanizacyjnej realizowanej przez bezduszną machinę biurokratyczną dyskryminowani rodzice pozostają często bezradni, bowiem poza wsparciem ze strony organizacji społecznych nie mogą liczyć na pomoc polskiego rządu, który bagatelizuje ten problem, ani polskich sądów, które najczęściej wtórują sądom niemieckim. Pomimo tego, że karygodne praktyki, których dopuszczają się Jugendamty są bezczelnym przejawem łamania europejskiego prawa, to Niemcy się tym w ogóle nie przejmują, nie zważając nawet na protesty Parlamentu Europejskiego. Jest to również przykład dysproporcji w podejściu Niemców do przestrzegania tzw. standardów europejskich, których stosowania przez inne państwa głośno się domagają, a jednocześnie sami stosują się do nich tylko wtedy, gdy jest im to wygodne.

W związku z tym, Liga Obrony Suwerenności wyraża swój zdecydowany sprzeciw wobec prowadzonej w Niemczech polityki germanizacyjnej dotykającej naszych rodaków, jak również oburzenie biernością polskiego rządu, którego obowiązkiem jest ochrona Polaków mieszkających poza granicami naszego państwa. Domagamy się od władz Rzeczypospolitej podjęcia zdecydowanych kroków dyplomatycznych, celem powstrzymania wszelkich działań podejmowanych przez niemieckie instytucje, które zmierzają do wynarodowienia polskich dzieci oraz udzielenia pomocy polskim rodzinom pokrzywdzonym przez Jugendamty. Nie można bowiem dłużej tolerować szkodliwej działalności tych instytucji, które chociażby z racji ich rodowodu powinny być już dawno zlikwidowane. Nie można też biernie przypatrywać się temu, jak krzywdzi się niewinnych ludzi, którym, za to tylko, że chcą mówić z dziećmi po polsku, odbiera się prawa rodzicielskie i zmusza się do desperackich czynów, które przede wszystkim szkodzą ich dzieciom.

Gdańsk, dn. 2 marca 2014 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

[Sassy_Social_Share]

W sprawie przywrócenia należnych praw polskiej mniejszości w Niemczech.

O Ś W I A D C Z E N I E

w sprawie przywrócenia należnych praw polskiej mniejszości w Niemczech.

Powołany w 1922 roku Związek Polaków w Niemczech był niezwykle ważną i cenną organizacją dla naszych rodaków, będącą w stanie skutecznie bronić przed bezprawiem i szykanami zamieszkałą w tym państwie polską mniejszość narodową. Działacze związkowi wielokrotnie dawali temu dowód, broniąc Polaków przed niemieckimi atakami, ale także pracując u podstaw – zakładając polskie banki, budując szkoły czy krzewiąc polską kulturę i język. Ich wybitna i szeroka działalność nasiliła się szczególnie w latach poprzedzających II wojnę światową, za co członkowie Związku zostali poddani brutalnym represjom, jako rzekomi wrogowie III Rzeszy.

27 lutego 1940 roku dekretem nazistowskiego zbrodniarza Hermanna Göringa, zostały zdelegalizowane wszystkie polskie organizacje w Niemczech, a ich majątek skonfiskowano. Odebranie naszym rodakom praw mniejszości narodowej nie zakończyło jednak represji, gdyż nastąpiły potem masowe aresztowania, rozstrzeliwania i deportacje do obozów koncentracyjnych. Ci działacze, którzy zdołali przeżyć niemieckie okrucieństwa reaktywowali Związek w 1950 roku w Republice Federalnej Niemiec. Jednak oburzającym jest  fakt, że do dnia dzisiejszego nie został uchylony nazistowski dekret pozbawiający naszych rodaków mieszkających za Odrą statusu mniejszości narodowej! Nie odzyskano też zagrabionego mienia, ani nie uzyskano należnych odszkodowań. Polakom nie nadano także statusu pokrzywdzonych przez zbrodniczy reżim nazistowski.

W Niemczech mieszka obecnie ponad 2 mln Polaków, którzy na swoją działalność otrzymują od państwa niemieckiego rocznie ok. 1 mln euro. Dla porównania w Polsce mieszka ok. 150 tys. Niemców, którzy od naszego państwa otrzymują wsparcie w wysokości ponad 20 mln euro rocznie. Oznacza to, że otrzymują oni blisko 70-krotnie większą dotację w przeliczeniu na osobę! Oprócz tego stawiają dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości, a także posiadają prawo do używania języka niemieckiego w urzędach. Nie obowiązuje ich próg wyborczy, dzięki czemu od początków istnienia III Rzeczypospolitej mają swoich reprezentantów w Sejmie. Posiadają również możliwość kształcenia swoich dzieci w języku niemieckim aż do liceum włącznie. Z pieniędzy polskich podatników wspiera się także niemieckojęzyczne media w Polsce. Takich „luksusów” nie mają niestety nasi rodacy w Niemczech, co więcej prześladowani są ci, którzy chcą propagować polską kulturę i używać swojego języka narodowego w tamtejszej przestrzeni publicznej. Zwalnia się nauczycieli mówiących na lekcjach po polsku, zakazuje się rodzicom z mieszanych małżeństw rozmów z ich dziećmi w naszym języku, a w przypadku rozwodów obligatoryjnie przyznaje się opiekę nad nimi niemieckiemu rodzicowi, niezależnie od jego płci.

Liga Obrony Suwerenności nie może tolerować takiej niesprawiedliwości. Dlatego domagamy się od rządu Republiki Federalnej Niemiec uznania Polaków mieszkających w tym kraju za mniejszość narodową oraz zastosowania zasady symetrii i przyznania im praw podobnych do tych, jakie mają Niemcy w Polsce. Zaprzestanie przymusowej asymilacji i wynaradawiania Polaków mieszkających w Niemczech, będzie nie tylko adekwatną odpowiedzią na współczesne wymagania obywateli niemieckich polskiego pochodzenia, ale także aktem dziejowej sprawiedliwości. W związku z tym domagamy się od polskich polityków wsparcia dla tej ważnej inicjatywy, ponieważ ochrona Polaków, także poza granicami naszego państwa, jest obowiązkiem każdego przedstawiciela władz Rzeczypospolitej!

Istnienie licznej i dobrze zorganizowanej polskiej mniejszości w Niemczech nie jest zagrożeniem dla naszych zachodnich sąsiadów. Wręcz przeciwnie, obywatele doskonale znający obie kultury i oba języki mogą walnie przyczynić się do zwiększenia wymiany handlowej i pogłębienia stosunków gospodarczych między naszymi krajami. Zaakceptowanie istnienia polskiej mniejszości w Niemczech leży więc w interesie obu państw i powinno być wspierane przez wszystkich odpowiedzialnych polityków w Polsce, którym nie powinno brakować odwagi cywilnej do podejmowania trudnych tematów w relacjach z niemieckimi partnerami. Polacy mieszkający poza granicami Ojczyzny zasługują na nasze wsparcie tym bardziej, że są członkami wielkiej rodziny zwanej Narodem Polskim!

Gdańsk, dn. 26 lutego 2013 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

[Sassy_Social_Share]

W sprawie poparcia dla Narodu i Państwa Węgierskiego.

O Ś W I A D C Z E N I E

 w sprawie poparcia dla Narodu i Państwa Węgierskiego.

W ostatnim czasie jesteśmy świadkami zmasowanego ataku na suwerenność Państwa Węgierskiego, które pod przywództwem nowego rządu, kierowanego przez premiera Viktora Orbána, próbuje wydobyć się ze stanu zapaści politycznej i gospodarczej, będącej skutkiem ośmioletnich rządów koalicji socjalistów i liberałów. W ich trakcie dokonano, na niespotykaną wcześniej skalę, zawłaszczenia majątku narodowego, a także umożliwiono niczym nieskrępowane pustoszenie krajowego rynku przez zagraniczne koncerny i obcy kapitał. Dodatkowo sytuację zaostrzyła wszechobecna korupcja i oszustwa, dokonywane przez ludzi z politycznego establishmentu. Gwałtowna zapaść finansów publicznych i narastająca niewydolność państwa, połączona z postępującym zubożeniem społeczeństwa oraz szybkim bogaceniem się skorumpowanych polityków i pazernych biznesmenów, doprowadziły w konsekwencji, w wyniku wyborów z 2010 roku, do odsunięcia od władzy skompromitowanego układu politycznego i przekazania steru rządów nowej koalicji centroprawicowej.

Polityka nowego rządu węgierskiego od samego początku budziła wściekłość odsuniętych od władzy prominentów partyjnych z opcji socjalistycznej i liberalnej oraz międzynarodowego kapitału i biurokratów z Brukseli. Dlatego, że premier Orbán twardo broni interesu narodowego, a nie partykularnych interesów banków i zagranicznych monopoli oraz dokonuje takich zmian w polityce wewnętrznej, które naruszają wpływy poprzedniego układu politycznego. Motywem przewodnim tych działań jest chęć wyciągnięcia Węgier z kryzysu oraz poprawienie warunków bytowych ludności, w tym udzielenie pomocy rządowej dla rodzin, które nie mogą wyjść z pułapki kredytowej zachodnich banków. Za to, że władze węgierskie starają się wzmocnić własne państwo, ustanawiając nową konstytucję i uzdrawiając finanse publiczne poprzez opodatkowanie zagranicznych banków i koncernów, stały się one obiektem brutalnych ataków ze strony rodzimych renegatów i lewicowej międzynarodówki.

Państwo Węgierskie atakowane jest bezustannie przez najbardziej wpływowe i opiniotwórcze media na Zachodzie, szkalowane jest przez wszelakiej maści lewaków i międzynarodową finansjerę, a w ostatnim czasie spotkało się również z brutalną presją Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej. Bruksela wszczyna procedury karne w celu wymuszenia zmiany nowych przepisów ustanowionych przez węgierski parlament, które budzą kontrowersje u unijnych komisarzy. Chodzi przede wszystkim o ustawy dotyczące banku centralnego, reformy sądownictwa i zmiany konstytucji. Komisja Europejska skrytykowała Węgry za to, że nie realizują przyjętego planu trwałego ograniczania deficytu finansów publicznych i zaleciła otwarcie nowego etapu procedury dyscyplinującej wobec tego kraju, co może prowadzić do sankcji w postaci odebrania przysługujących funduszy spójności.

W opinii Rady Politycznej Ligi Obrony Suwerenności dyktat stosowany przez unijne instytucje wobec Węgier jest skandalem na niespotykaną dotychczas skalę i bezpodstawną ingerencją w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa. Szczególnie w sytuacji, gdy powszechnie głosi się zapewnienia o solidarności panującej w Unii Europejskiej i przeznacza się ogromną pomoc dla zadłużonych Włoch, Grecji, Portugalii i innych państw członkowskich. Jednocześnie odmawia się pomocy Węgrom i stosuje się wobec nich brutalny szantaż, którego celem jest zmuszenie władz węgierskich do wycofania się z reform ratujących państwo przed upadkiem i społeczeństwo przed wyzyskiem ze strony międzynarodowego kapitału.

Węgrzy mają prawo samodzielnie kształtować swoją przyszłość według własnej woli i nikt z zewnątrz nie powinien ingerować w ich stosunki wewnętrzne, zwłaszcza, że wszelkie decyzje rządu i parlamentu węgierskiego podejmowane są z zachowaniem reguł demokratycznych. Dlatego Rada Polityczna Ligi Obrony Suwerenności wyraża swoje poparcie dla bratniego Narodu Węgierskiego oraz wzywa wszystkich Polaków do solidaryzowania się z Węgrami, w tych trudnych dla nich chwilach. Apelujemy też do Sejmu Rzeczypospolitej o podjęcie uchwały popierającej Węgrów, w ich dążeniu do normalizacji stosunków wewnętrznych oraz potępiającej zamachy na suwerenność Państwa Węgierskiego. Dzisiaj upokarzani są Węgrzy, a później może przyjść czas na upokarzanie innych narodów, na co w imię sprawiedliwości i solidarności nie powinniśmy pozwolić.

Gdańsk, dn. 2 lutego 2012 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki

[Sassy_Social_Share]

W sprawie prześladowania Polaków na Białorusi.

O Ś W I A D C Z E N I E

w sprawie prześladowania Polaków na Białorusi.

Wydarzenia z ostatnich dni, w całej rozciągłości potwierdzają nasze dotychczasowe stanowisko w kwestii podejścia władz białoruskich do ludności polskiej mieszkającej na terenie Białorusi, gdzie różnego rodzaju szykany, to chleb powszedni naszych rodaków, żyjących pod rządami nieokrzesanego satrapy. Liga Obrony Suwerenności od dawna wskazywała na wrogi stosunek reżimu Łukaszenki do obywateli białoruskich polskiego pochodzenia. Dlatego działaniem godnym najwyższego potępienia jest aresztowanie przez milicję Andżeliki Borys – Prezes nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi – oraz czterdziestu innych działaczy tej polskiej organizacji, którzy protestowali na wiecu w Grodnie, w obronie Domu Polskiego w Iwieńcu, brutalnie przejętego przez władze białoruskie. Kary więzienia, dotkliwe grzywny pieniężne, konfiskaty majątku związkowego, szykany i oszczerstwa, to na dzień dzisiejszy sposoby prowadzenia „dialogu społecznego” preferowane przez decydentów z Mińska.

W naszej opinii sytuacja ludności polskiej na Białorusi nie ulegnie poprawie, dopóki rządzą tym państwem ludzie pokroju Łukaszenki i jego kamratów. Obecne władze państwa białoruskiego dopuszczają tylko jeden scenariusz, mianowicie całkowite podporządkowanie się polskich organizacji reżimowi oraz wyrzeczenie się polskości i wszelakich związków z macierzą.

Liga Obrony Suwerenności uważa, że polskie władze nie mogą dłużej tolerować gwałtów na naszych rodakach i powinny upomnieć się o prawa ludności polskiej na Białorusi. Czas wreszcie na to, aby przestać się łudzić, co do prawdziwego oblicza rządów Łukaszenki i podjąć zdecydowane działania, tak w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej, celem wywarcia skutecznej presji na władze w Mińsku. Dlatego wzywamy prezydenta i rząd Rzeczypospolitej do podjęcia natychmiastowych kroków zaradczych, ponieważ tylko stanowcza postawa ze strony polskich władz może powstrzymać białoruski reżim przed dalszą eskalacją prześladowań naszych rodaków.

Gdańsk, dn. 15 lutego 2010 roku.

Przewodniczący

Ligi Obrony Suwerenności

Wojciech Podjacki 

[Sassy_Social_Share]