Polacy pomordowani na Ukrainie nie zaznają spokoju

Zachodnia Ukraina jest ostoją neobanderyzmu. Wiadomo o tym nie od dzisiaj. Dewastacja pomnika Polaków pomordowanych w 1944 roku we wsi Huta Pieniacka jest tego kolejnym dowodem. Wysadzony w powietrze i pomazany farbami w barwach ukraińskich i upowskich monument, był pamiątką czasów, w których za samo bycie Polakiem ginęło się w okropnych męczarniach. Można było chwalić Boga, jeśli śmierć była szybka, jednak przeważnie nie można było liczyć na „humanitarną” kulę w głowę. Każdy zorientowany w temacie zdaje sobie sprawę z tego, jak wyglądała wtedy sytuacja naszych rodaków, nie ma sensu się nad tym rozwodzić.

Na pozostałościach zniszczonego pomnika wymalowano symbol SS, zbrodniczej formacji, która po dziś dzień wzbudza nostalgię wśród wielu ukraińskich oszołomów. Zwyrodnialcy, zwani dla zmyłki bojownikami o wolną Ukrainę, stawiani są na piedestale, jako narodowi bohaterowie. Ramię w ramię z Niemcami budowali Trzecią Rzeszę, użyźniając jej glebę trupami naszych rodaków. Fundamenty niepodległej Ukrainy zbryzgane były naszą krwią. Dziś widać tego owoce.

Przejmują mnie dreszcze na samą myśl o tym, że rządząca Polską „klasa” polityczna nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia drzemiącego za naszą wschodnią granicą. Genetyczna nienawiść nie umiera łatwo. Gdy nadejdzie stosowny moment obudzi się i sprawi, że historia zatoczy koło. W histerycznym strachu przed Rosją, bratamy się z pogrobowcami oprawców z Wołynia, niechcącymi na dodatek przyznać się do winy. Budować można tylko na prawdzie, szkoda, że wielu decydentów o tym zapomina.

Polskie władze już dawno położyły naszą narodową dumę i godność na szali amerykańskich interesów. Niczym bezbronne dziecko szukają opiekuna, nie pamiętając, że układ oparty na wyzysku słabszego przez silniejszego już w historii zaliczyliśmy. Niegdyś ZSRR, teraz USA, zawsze musimy mieć obcego protektora decydującego o naszym losie, w zamian za przysłowiowe paciorki. Jak pierwotne ludy, w konfrontacji z białym osadnikiem, bierzemy za dobrą monetę rzucane nam „ochłapy” w rodzaju symbolicznej szpicy NATO, czy tarczy antyrakietowej mającej właściwie bronić USA, bo przecież nie nas.

Temat dewastacji pomnika poruszony został w polskiej mainstreamowej telewizji. Wypowiadający się ukraiński urzędnik, starał się w nieporadny sposób zrzucić winę na Rosję. Z pewnością to ona dała zlecenie na ten akt wandalizmu, w celu zepsucia polsko-ukraińskich relacji. Zabawne, jednak wielu potraktuje to poważnie. Imperium zła macza palce we wszystkim, co nie pasuje do realizowanej linii politycznej i kreowania powszechnego poczucia zagrożenia. Nie twierdzę wcale, że Rosja nie knuje i nie jątrzy. Jednak na Ukrainie jest mnóstwo ludzi mających chęć i możliwości by polskie pomniki niszczyć. Tym bardziej, gdy pomniki te są zadrą w oku, przypominającą o własnej, zbrodniczej przeszłości.

Jarosław Gryń