Dewastacja pomnika w Gdańsku

dewastacja pomnika w Gdańsku

W nocy z 10/11 lipca miała miejsce dewastacja pomnika w Gdańsku. Zbezczeszczono, po raz kolejny, pomnik Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu, który usytuowany jest w pobliżu Bazyliki św. Brygidy, w samym centrum Starego Miasta. Pomimo tego, że odsłonięto go w 2003 roku, dopiero teraz stał się obiektem barbarzyńskich ataków. Po raz pierwszy został pomazany farbą 7 czerwca 2017 roku, natomiast data kolejnej dewastacji nie jest przypadkowa, ponieważ dokonano jej w przeddzień 74. rocznicy rzezi wołyńskiej. Wygląda więc na to, że sprawcy z premedytacją wybrali nie tylko obiekt ataku, ale także termin, w którym czcimy pamięć ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Jest to prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w Polsce, gdy zdewastowano pomnik upamiętniający Polaków pomordowanych przez zbrodniarzy z UPA. Zatrważający jest także upór, z jakim atakowany jest ten symbol martyrologii naszej ludności z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski komentując pierwszą dewastację pomnika, stwierdził: – Aż się wierzyć nie chce, że to stało się w Polsce. Znów „nieznani sprawcy”, czy też znani, tyle że chronieni z powodu „poprawności politycznej”? I właśnie na tych „nieznanych sprawców” należałoby zwrócić baczniejszą uwagę. Policja wprawdzie prowadzi śledztwo, ale robi to tak nieudolnie, że zapewne nie wykryje przestępców odpowiedzialnych za ten akt barbarzyństwa. Podobnie zresztą, jak to miało miejsce w przypadku wcześniejszej jego dewastacji lub sprofanowania krzyża na gdańskiej Górze Gradowej, na którym napisano po ukraińsku – „Lwów to Ukraina” i namalowano nazistowski symbol tzw. „wilczego haka”. Takie same znaki namalowano też na zdewastowanym pomniku. „Wilczy hak” jest obecnie używany, jako symbol ukraińskiego pułku „Azow”, składającego się z nacjonalistycznych bojówkarzy oraz był oficjalnym logotypem Socjal-Narodowej Partii Ukrainy, która w 2004 roku zmieniła nazwę na Ogólnoukraińskie Zjednoczenie „Swoboda” i wprowadziła nowy znak partyjny, w postaci dłoni stylizowanej na trójząb. Partia ta, poza kosmetyczną zmianą nazwy i logo, pozostała wierna swojej ideologii, która jest na wskroś szowinistyczna i rasistowska. „Swoboda” jest też bardzo aktywna w szerzeniu banderyzmu i podsycaniu antypolskich nastrojów, a o jej wpływach świadczy to, że posiada przedstawicieli w ukraińskim parlamencie, samorządach, jak również w tamtejszym rządzie. O tym zaś, że nie zerwała ze swoją neonazistowską przeszłością można się łatwo przekonać przeglądając w internecie relacje z jej najnowszych manifestacji, gdzie pojawiają się liczne flagi z używaną wcześniej symboliką „wilczego haka”. Dlatego muszą budzić wątpliwości tłumaczenia ukraińskiego konsula Zacharczyszyna i wiceprezydenta Gdańska Kowalczuka, którzy zgodnie uznali, że dewastacja pomnika nie może być dziełem Ukraińców, ponieważ, w ich opinii, użytej przez sprawców symboliki już dawno się nie stosuje na Ukrainie. Poza oczywistym fałszem, który wyziera z ich wypowiedzi, co już wykazaliśmy w niniejszym tekście, należy również zwrócić uwagę na niedorzeczność takich stwierdzeń. Weźmy dla przykładu NSDAP, która została zdelegalizowana zaraz po zakończeniu II wojny światowej, lecz symbol swastyki jest nadal spotykany w przestrzeni publicznej i używanie go jednoznacznie kwalifikuje się, jako głoszenie poglądów nazistowskich. Czy więc istnieje obecnie ukraińska organizacja używająca symboliki „wilczego haka”, czy też przepoczwarzyła się w inną formułę, to nie ma znaczenia, bowiem jej zwolennicy są nadal aktywni, co wyraźnie widać na zdewastowanych pomnikach w Polsce i na Ukrainie.

Kowalczuk stwierdził w swoim oświadczeniu, że: „Żadne barbarzyńskie ataki i prowokacje nie powstrzymają nas w budowaniu właściwych relacji między Polakami i Ukraińcami. Obecnie związki te nabierają jeszcze głębszego wymiaru z racji wyboru Gdańska, jako swojego nowego domu przez nowe pokolenie Ukrainek i Ukraińców”. W ten sposób jednoznacznie zadeklarował, w imieniu władz miasta, pełną i bezwarunkową otwartość dla ukraińskiej imigracji, której rozmiary według niego zbliżyły się już do 50 tysięcy osób. Wielu przybyszów zza wschodniej granicy od dawna pracowało w Stoczni Gdańskiej, którą sprzedano ukraińskiemu koncernowi metalurgicznemu z Donbasu w 2007 roku, za pierwszych rządów PiS-u. Jednak dopiero w ostatnich latach staliśmy się świadkami masowego najazdu Ukraińców na nasze miasto. Teraz można ich spotkać wszędzie. Pracują na budowach, w zakładach usługowych i produkcyjnych, są kierowcami, sprzedawcami i sprzątaczkami. Skala tego zjawiska przypomina prawdziwą inwazję.

Dlaczego więc z góry wyklucza się udział w dewastacji pomnika któregoś z ukraińskich imigrantów? Dziwi to tym bardziej, że na terenie Stoczni Gdańskiej zaczęły się od pewnego czasu pojawiać napisy w stylu: „Polskie kurwy! Zrobimy wam powtórkę z Wołynia”. Ukraińskiemu konsulowi jest wygodnie przerzucać winę na „stronę trzecią”, co w podobnych sprawach pokrywa się z oficjalnym stanowiskiem władz jego państwa, ale bezkrytyczne przyjmowanie takich twierdzeń przez polskich polityków, to powód do refleksji nad szczerością ich intencji lub prezentowanym przez nich poziomem kompetencji. Musi przecież budzić zdziwienie fakt, że zanim wiceprezydent Kowalczuk i konsul Zacharczyszyn złożyli kwiaty pod zdewastowanym przez „nieznanych sprawców” pomnikiem ku czci ofiar ukraińskiego ludobójstwa, to wcześniej dla „równowagi” oddali hołd na Cmentarzu Łostowickim Ukraińcom represjonowanym przez władze komunistyczne w trakcie tzw. Akcji „Wisła”. Podobne gesty są bezczelną próbą stawiania znaku równości między ogromem cierpień polskiej ludności na Kresach Wschodnich, wymordowanej przez zwyrodnialców z UPA, a krzywdami doznanymi przez Ukraińców ze strony komunistycznego aparatu represji, który stosował terror również wobec rdzennych Polaków, uznanych za wrogów władzy ludowej.

W świetle przytoczonych faktów można stwierdzić, że nie ma przekonywujących dowodów na udział „strony trzeciej” w dewastacji pomnika Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu. Wiele wskazuje zaś na to, że dokonali tego ukraińscy imigranci, którzy tłumnie przybywając do grodu nad Motławą, przenieśli na naszą ziemię szerzącą się na Ukrainie nienawiść do Polski i Polaków…